poniedziałek, 18 maja 2015

288.

  Czas płynie nieubłaganie szybko. Wydaje się jakbyśmy wczoraj wsiadali do pociągu po wakacjach, a teraz zbliża się Halloween. Przed chwilą byłam wraz z Remusem na spotkaniu dotyczącym imprezy z okazji tego święta. Nie chcieliśmy planować nic wielkiego, żeby nie zakłócać uroczystości Balu Bożonarodzeniowego, dlatego opiekunowie domów i dyrektor zgodzili się, aby w ten dzień zrobić 4 oddzielne przyjęcia dla każdego z domów. To chyba dobry pomysł, powinniśmy zacieśnić więzy miedzy nowymi uczniami.
  Po spotkaniu wróciłam od razu do dormitorium, byłam padnięta. W środku zastałam Dorcas siedzącą przy oknie.


 Jest sobotnie popołudnie, więc wszyscy gdzieś wybyli. Widać było, że Dor nie miała humoru na zabawy. To chyba dobry moment na rozmowę. 
- Słonko, co się stało? - zapytałam. 
 Nic nie odpowiedziała, tylko dała mi do ręki otwartą kopertę. 
- Co to?
- Mój list do Leonarda - pociągnęła nosem - Napisałam go wczoraj, nie dam rady go wysłać.
- Dlaczego? - wyciągnęłam kartkę i przeczytałam co było na niej napisane. 
 Dorcas wszystko wyznała. Dosłownie wszystko. 
- Nie możesz nie wysyłać tego listu! On musi się dowiedzieć prawdy. Nie zachowuj się teraz jak bachor. Musisz wziąć odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale teraz za dwa.
- Proszę cię, nie pouczaj mnie - wstała z fotela i wyrwała mi list z ręki - Dobrze wiesz, że się zmieniłam. Zrobię wszystko dla dziecka, ale ... spójrz na Syriusza, zobacz jak on się zachował. Ja będę odpowiedzialna, dam radę, ale nie mogę kazać Leo aby zamieszkał tu ze mną, jeśli to jest jego dziecko. 
- Nie możesz z góry zakładać jaką decyzję podejmie ktoś inny. Nie zawsze jest tak, jak ty myślisz. I do tego musisz się przyzwyczaić, bo ta mała istotka też będzie miała własny rozum, a ty nie będziesz jej do końca życia mówić co ma robić. 
 Dorcas spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Przytuliła się do mnie i wyszeptała "przepraszam".
- Przecież wiesz, że nie masz za co przepraszać - wzięłam ją za rękę - Teraz chodźmy wysłać ten list.