poniedziałek, 6 lipca 2015

289.

  Wszyscy przyjaciele Franka i Alicji uważają, że ich związek jest doskonały. I to absolutna prawda! Ale czy w naszym życiu nie potrzebujemy kogoś takiego? Na kim możemy się wzorować i porównywać, dzięki takim osobom sami stajemy się lepsi.
  Jednak nawet idealne pary miewają czasem kryzysy. Waśnie to zdanie wypowiedziała Ali do swoich przyjaciółek. Sądzi, że wraz z Frankiem przechodzą przerwę w związku. Od jego urodzin nie spotkali się na dłużej niż godzinę. Lily przekonywała ją, że Frank jest teraz pewnie zajęty, chce mieć dobre stopnie. Jednak ona w to nie wierzy. Dziewczyny chcą ją trochę rozchmurzyć. Wzięły aparat i zaczęły robić sobie zdjęcia. Ali jeszcze przez chwilę siedziała na podłodze i nie chciała się bawić, lecz postanowiła odpuścić swoim czarnym myślom i dołączyć do przyjaciółek. 


Następnego dnia jeszcze przed śniadaniem ktoś zapukał do naszych drzwi. Otworzyła je Mary. U progu stał chłopiec z pierwszego roku z bukietem fioletowych tulipanów.
- Jestem tu do pani Alicji - powiedział słodkim głosem.
Dziewczyny popatrzyły na siebie w osłupieniu. Alicja wybiegła z łazienki, gdy usłyszała swoje imię.
- Jak to do mnie? - zapytała.
- Przysłał mnie Frank - wcisnął bukiet do ręki Ali i pobiegł w stronę Pokoju Wspólnego. 
Alicja zaczęła czytać co jest napisane na kartce dołączonej do kwiatów:

Droga Ali!
Nigdy więcej nie myśl sobie, że o tobie zapominam.
Gdziekolwiek zobaczysz dzisiaj fioletowy kolor, wiec że jest on tam ze względu na ciebie. Podążaj za nim. 

Kocham Cię, 
Twój Frank

Alicja pokazała to dziewczynom. Dorcas nagle wstała i wyciągnęła ze swojej szafki białą koronkową sukienkę. 
- To chyba też dziś należy do ciebie - rzuciła ją w stronę Ali.
Na fioletowej karteczce przyczepionej do sukienki było napisane " Włóż ją". Więc tak też zrobiła. 
 Zeszła do Pokoju Wspólnego, już tam czekała na nią "fioletowa niespodzianka". Zobaczyła tackę, a na niej kawa w fiołkowym kubu z napisem "najlepsza dziewczyna na świecie" i jagodowa babeczka - jej ulubiona słodycz. Gdy Ali zjadła swoje śniadanie, Lily wybiegła nagle zza rogu i pociągnęła ją w stronę drzwi. Powiedziała "podążaj za wskazówkami Franka", otworzyła drzwi i wypuściła Alicję na zewnątrz. 
  Pierwsze co zobaczyła był to lewitujący projekt jej pierwszej sukienki:

 Przeraziła się. Szybko zabrała rysunek, gdyż nie chce by ktoś jeszcze oprócz przyjaciółek się o nich dowiedział. Jednak nie spodziewała się tego, że cały korytarz aż do Wielkiej Sali jest wypełniony jej projektami. Próbowała zebrać wszystkie jednak udało się jej wziąć tylko te z odcieniem fioletu.


  Alicja naprawdę przestawała logicznie myśleć. Od zawsze sądziła, że Frank nie wie o jej ukrytym hobby. Bała się co zastanie jako następne. Na dole cały hol przed Wielką Salą usłany był w płatkach fioletowych róż. Po środku stał Syriusz i grający na gitarze James ubrani w śmieszne liliowe garnitury. Grał piosenkę z bajki o Śpiącej Królewnie - mojej ulubionej bajki. Łapa wziął mnie pod ramię i wyprowadził na zewnątrz zamku. Szliśmy tak nic nie mówiąc, słuchając tylko pięknej melodii, gdy nagle nad brzegiem jeziora zauważyłam Franka. Pobiegłam w jego stronę i się na niego rzuciłam. 
- Wytłumaczysz mi po co to wszystko? 
- To co powinnaś wiedzieć, to już wiesz - powiedział, po czym wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła Ali.
- No chyba nie sądziłaś, że to koniec!
 Właściwie, to tak właśnie sądziła. 
Frank zaniósł swoją dziewczynę do łódki przycumowanej do pomostu. 


Alicja usiadła po czym wzięła do ręki kubek z gorącą czekoladą. Frank zaczarował łódkę tak, aby sama płynęła do docelowego miejsca. Oczywiście Ali nie wiedziała gdzie się wybierają, a on nie miał zamiaru jej powiedzieć. 
 Po niedługiej podróży łódka zatrzymała się na drugim brzegu. Frank wyszedł pierwszy i pomógł wyjść swojej dziewczynie - jak przystało na dżentelmena. Po chwili wyjął fiołkową przepaskę na oczy.
- Co ty znów wymyślasz? - zaśmiała się Ali
- To nie koniec niespodzianki, zawiążę ci oczy. 
 I tak zrobił. Wziął Alicję za rękę i prowadził przed siebie aż do wielkiego drzewa. 

- Zdejmij opaskę - powiedział po czym Ali zobaczyła przed sobą piękny stół z winem, owocami i albumami z jej projektami.


A za nią zobaczyła ... Franka, klęczącego na jednym kolanie z wyciągniętym pierścionkiem.
- Wyjdziesz za mnie? - wypowiedział te słowa tak, jakby zbierał się do tego czynu od zawsze. 
- Oczywiście głąbie! 
Alicją rzuciła się na niego w takim uścisku jakiego na pewno nigdy nie wiedzieliście. Był przepełniony miłością, oddaniem i wdzięcznością za tak piękne oświadczyny. 




poniedziałek, 18 maja 2015

288.

  Czas płynie nieubłaganie szybko. Wydaje się jakbyśmy wczoraj wsiadali do pociągu po wakacjach, a teraz zbliża się Halloween. Przed chwilą byłam wraz z Remusem na spotkaniu dotyczącym imprezy z okazji tego święta. Nie chcieliśmy planować nic wielkiego, żeby nie zakłócać uroczystości Balu Bożonarodzeniowego, dlatego opiekunowie domów i dyrektor zgodzili się, aby w ten dzień zrobić 4 oddzielne przyjęcia dla każdego z domów. To chyba dobry pomysł, powinniśmy zacieśnić więzy miedzy nowymi uczniami.
  Po spotkaniu wróciłam od razu do dormitorium, byłam padnięta. W środku zastałam Dorcas siedzącą przy oknie.


 Jest sobotnie popołudnie, więc wszyscy gdzieś wybyli. Widać było, że Dor nie miała humoru na zabawy. To chyba dobry moment na rozmowę. 
- Słonko, co się stało? - zapytałam. 
 Nic nie odpowiedziała, tylko dała mi do ręki otwartą kopertę. 
- Co to?
- Mój list do Leonarda - pociągnęła nosem - Napisałam go wczoraj, nie dam rady go wysłać.
- Dlaczego? - wyciągnęłam kartkę i przeczytałam co było na niej napisane. 
 Dorcas wszystko wyznała. Dosłownie wszystko. 
- Nie możesz nie wysyłać tego listu! On musi się dowiedzieć prawdy. Nie zachowuj się teraz jak bachor. Musisz wziąć odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale teraz za dwa.
- Proszę cię, nie pouczaj mnie - wstała z fotela i wyrwała mi list z ręki - Dobrze wiesz, że się zmieniłam. Zrobię wszystko dla dziecka, ale ... spójrz na Syriusza, zobacz jak on się zachował. Ja będę odpowiedzialna, dam radę, ale nie mogę kazać Leo aby zamieszkał tu ze mną, jeśli to jest jego dziecko. 
- Nie możesz z góry zakładać jaką decyzję podejmie ktoś inny. Nie zawsze jest tak, jak ty myślisz. I do tego musisz się przyzwyczaić, bo ta mała istotka też będzie miała własny rozum, a ty nie będziesz jej do końca życia mówić co ma robić. 
 Dorcas spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Przytuliła się do mnie i wyszeptała "przepraszam".
- Przecież wiesz, że nie masz za co przepraszać - wzięłam ją za rękę - Teraz chodźmy wysłać ten list. 


środa, 22 kwietnia 2015

287.

  Jest piątek, nareszcie minęły wszystkie zajęcia. Ten tydzień był dziwnie męczący. Wiadomość o delegacji z Francji, urodziny Mary, wiele nauki. Dobrze, że Mary powstrzymała się od urządzenia wielkiej imprezy. Nauka jest dla mnie najważniejsza, nic nie mogę z tym zrobić.
 Jednak dzisiaj odstawiam książki na bok, muszę wreszcie odpocząć. Zdjęłam szatę i padłam na łózko wycieńczona. Nawet nie zorientowałam się, że zasnęłam. Obudził mnie pocałunek w czoło.
- Hej śpiochu - powitał mnie James.
- Która godzina?! - wystraszyłam się, że może być już ranek, gdyż Rogacz miał na sobie szatę.
- Spokojnie rudzielcu, dopiero 19.00 - wskazał na zegarek - Ale nici z uczenia się.
- A to niby dlaczego? - złapałam go za rękę.


- Bo cie porywam! - gwałtownie mnie pociągnął
 Wybiegliśmy z dormitorium. Podczas tego szaleńczego biegu James zdążył ściągnąć szatę, a ja nałożyć sweter. Nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera. Natychmiastowo się rozbudziłam. 
- Powiesz mi gdzie biegniemy? - zapytałam zdyszana, gdy James na chwile się zatrzymał.
- Gdybym powiedział, nie byłoby niespodzianki - odrzekł po czym zaklęciem rozsunął ścianę.
  Wciągnął mnie do środka i kazał iść przed siebie. Był to prosty korytarz prowadzący na zewnątrz. Huncwoci często go używają podczas pełni. Kiedy wyszliśmy na błonia, James znów chwycił mnie za rękę i rzucił się w bieg. Pędziliśmy w stronę Zakazanego Lasu.
- Przecież wiesz, że nie jestem za bardzo sportową dziewczyną, taki maraton mnie wykańcza - powiedziałam próbując złapać oddech.
- No, ale powiedz ... było warto - James odsłonił przede mną małą polanę na której znajdowała się baza zbudowana z koców, prześcieradeł i poduszek. 


Spojrzałam na to wszystko co dla mnie przygotował. W środku namiotu znajdował się koszyk z jedzeniem. Nie mogłam przypomnieć sobie powodu dla którego mógł zadać sobie tylko trudu.
- Ale ... po co to wszystko? - zapytałam nadal nie dowierzając. 
- Jak to po co Liluś ... - założył mi niesforny kosmyk za ucho - Dla ciebie. Przecież widzę jak od paru tygodni męczysz się w szkole. Masz tyle zajęć, jesteś prefektem, martwisz się o Dorcas. Chciałem ci trochę umilić chociaż jeden dzień.
- James, jak ja cie kocham - rzuciłam się mu w ramiona - Ale pamiętaj o tym, że każdy dzień staje się cudowny, gdy tylko do mnie podejdziesz. Bardzo cię kocham. 
 Zaprowadził mnie do namiotu. Zjedliśmy kolację, poleżeliśmy i porozmawialiśmy, Rogacz zaśpiewał mi nawet kilka piosenek, chyba ten jeden kieliszek wina do jedzenia mu zaszkodził. 
- Hold me close and hold me fast, the magic spell you cast, this is la vie en rose* - wyśpiewywał oplatając moje ręce wokół niego.
- Te ostatnie wyrazy to nawiązanie do Francuzów? - zaśmiałam się - Szybko się uczysz. 
- Czy ty możesz chodź na chwilę zapomnieć o szkole - wziął mnie nagle na ręce i wyniósł na podwórko. 
 Niebo tego wieczoru było wyjątkowo czyste. Ułożył mnie na trawie i położył się obok.



- Widzisz tą gwiazdę - wskazał - Nazywa się Syriusz. 
 Zamyśliłam się i po chwili zaczęłam nawijać:
- Czy wierzysz w ciążę Dorcas? Bo wiesz, tak czasem mi się wydaję, że żyję w życiu kogoś innego. Halo, chodzę do szkoły dla czarodziejów, a moja najlepsza przyjaciółka będzie miała dziecko w wieku 19 lat. I nie wie z kim. Potencjalny ojciec puszcza się z jakimiś bździągwami, a ona biedna musi na to patrzeć. Drugi tatuś je żaby we Francji. Tak, to świetny pomysł Lily, niech we trójkę założą rodzinę. Merlinie ... co ja gadam. Chyba mnie to wszystko przerasta. Mnie, a nie Dorcas. Jak ona może mieć to wszystko w dupie, gdybym ja była w jej sytuacji ...
- Gdybyś - przerwał mi James który od dłuższego czasu przewracał tylko oczami - Lily, gdybyś ty była na jej miejscu,  zachowywałabyś się prawdopodobnie tak jak ona teraz.
- To nie prawda.
- Nie przerywaj mi. Taka jest prawda, w końcu trafiłoby to do ciebie tak jak do niej i przyjęłabyś to na klatę. Jedyną różnicą jest to, że ty masz mnie, a Dor nie ma nikogo do wsparcia oprócz nas. Więc musimy ją wspierać jak tylko możemy, w końcu do Łapy trafi to, że zależy mu na Dor i wszystko się ułoży. Tylko proszę Liluś, odpuść.
 James ma rację. Nienawidzę, gdy ma rację. Objął mi ramieniem i w stronę mojego brzucha powiedział:
- A co gdybyśmy my mieli takiego małego Pottera?
- Żartujesz chyba - parsknęłam śmiechem - Ledwo upilnuję ciebie, co dopiero takiego kolejnego. 
- Ale nie zaszkodzi spróbować - znów wziął mnie na ręce i zaprowadził z powrotem do namiotu.
- Jesteś nienormalny - pocałowałam go - i nawet nie wiesz jak cie kocham. 



*Trzymaj mnie blisko i przytul mnie szybko, zaklęcie które rzucasz, to życie w kolorze różowym (trochę dosłownie przetłumaczone) [muzyka]

wtorek, 21 kwietnia 2015

Prorok (nie)Codzienny #17

 Mam małą sprawę do Was. Próbuje "uporządkować" sobie całe opowiadanie. W czym rzecz - w niektórych postach coś może się nie zgadzać z fabułą która działa się podczas pisania tych krótkich postów z jednym zdjęciem. Chodzi o to, że niektóre sprawy są naprawdę pogmatwane i muszę je unormalnić. Dlatego nie zdziwcie się, gdy np. jakieś urodziny będą w innym okresie niż kiedyś. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :)
jealousgirl

wtorek, 14 kwietnia 2015

286.

 Chociaż śniadanie w środę 21 września nie różniło się dla uczniów od zwykłego śniadania w każdy inny dzień roku, to dla jednej osóbki było bardzo ważne. Mary obchodziła tego dnia swoje 17 urodziny. Była bardzo podekscytowana, jak to z nią bywa, ale gdy nikt przez całą drogę do Wielkiej Sali nie złożył jej życzeń, czuła się urażona. Usiadła do stołu jak gdyby nigdy nic, udawała, że tą ją nie rusza. Po jej lewej stronie usiadł Remus, a po prawej - Marlena. Nie odezwała się do nich ani słowem tylko zajadała się kanapkami. Jej przyjaciele wymieniali się spojrzeniami, byli czymś wyraźnie zdziwieni.
 Mary nie zauważyła wielkiego baneru wiszącego na ścianie na przeciwko jej z napisem "Wszystkiego najlepszego Mary". Gdy się spostrzegła, zakrztusiła się kanapką i zaczęła piszczeć ze szczęścia. Wszyscy się zaśmiali po czym cały Gryffindor wstał i zaczął jej śpiewać "sto lat". Po chwili do śpiewu zaczęły się dołączać inne domy, a nawet profesorowie. Cały Hogwart uwielbiał Mary. Rozpromieniała szare korytarze tej szkoły.
 Po krótkim świętowaniu Mary podziękowała swoim przyjaciołom, którzy zrobiliby wszystko aby ją uszczęśliwić.

  Post dedykowany Cati (Kasi) - jednej z założycielki bloga, aktualnie czytelniczki i mojemu wsparciu - która ma dziś urodziny! 

Wszystkiego najlepszego jeszcze raz!

285.



Drogi Leonardzie!
Tak, wiem co myślisz - że nareszcie się odezwałam. Nie wiem co mnie wcześniej hamowało, może tęsknota. Naprawdę ciężko jest mi czasem o Tobie myśleć, jednak jest to nieuniknione. Powodem, dla którego piszę ten list jest przyjazd do Hogwartu uczniów z Francji, na pewno o tym wiesz od swojej siostry.
Może ten wyjazd niewiele się to Ciebie tyczy, ale są pewne aspekty. Bez wątpienia do twojej siostry dotrą pewne plotki na mój temat. Dlatego wolałabym żebyś wszystko "usłyszał" ode mnie. Jestem w ciąży. I nie wiem czy to ty jesteś ojcem...
Proszę nie wyrzucaj/pal/gnieć tej kartki! Chcę byś odpowiedział mi. Możesz w liście mnie zwyzywać, ale proszę - napisz cokolwiek.
Twoja Dorcas








wtorek, 7 kwietnia 2015

284.

 Minęło kilka dni odkąd Dorcas wróciła "do żywych". Co się zmieniło? W sumie nic. Plotki trochę ucichły, a może już nie zwracamy na nie uwagi. Tak jest dla niej łatwiej, dla nas też.
 Dor udaje, że nie rusza jej nowa dziewczyna Blacka, ale ja widzę jak jej serce przyspiesza, gdy go widzi. Tak samo było dziś na Wróżbiarstwie na które wszyscy chodzimy. Czekałam wraz z Dorcas i Mary na nauczycielkę, gdy zobaczyłyśmy jak w naszym kierunku zmierzają chłopacy. Na ramieniu Syriusza wisiała Vicki. Dorcas widziała już ją na imprezie Franka, ale ten widok bardziej ją zabolał.


 Po chwili spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała. Tylko się uśmiechnęła. Ona chyba naprawdę myśli, że nie widzę tego co ona czuje do Syriusza. To robi się strasznie dziecinne, Dor jego kocha, on kocha ją. Dlaczego tak trudno im porozmawiać jak dorośli?
 Po lekcjach, jeszcze przed obiadem, kazałam dziewczynom spotkać się w pokoju. Zapoznałam ich z problemem, mianowicie nienormalnym zachowaniem Dorcas. Kiedy weszła do dormitorium, wszystkie siedziałyśmy na swoich łóżkach.
- Co się dzieje? - zapytała po czym wszystkie wstałyśmy.
- To interwencja - odpowiedziała Alicja biorąc ją za rękę i prowadząc do pufy na której Dor usiadła.
 Przez moment patrzyłyśmy wszystkie na siebie, aby telepatycznie zgodzić się czy to na pewno dobry pomysł. Było to jedyne wyjście, więc przy nim zostaliśmy.
- Dorcas słonko... wszystkie widzimy co się z tobą dzieje - pokiwałyśmy głowami - Chyba tylko ty tego nie zauważasz.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - odrzekła.
- Dobra, lepiej przygotuj na to swój bebech, bo nie będę owijać w bawełnę - wybuchła Alicja - To co teraz dzieje się miedzy tobą, a Syriuszem jest niedorzeczne. Bawicie się swoimi uczuciami! Ty cierpisz, bo widzisz go z jakąś zdzirą, a on cierpi, bo musi z tą zdzirą być. Tak, tak, ciebie to nie rusza oczywiście, ale Dorcas, jesteśmy twoimi przyjaciółkami i wiemy co tak naprawdę się dzieje. 
- Gówno wiecie... - Dor wstała z pufy i szła w kierunku drzwi - Może czasem tęsknie za czasami, gdy miałam do kogo się przytulic, ale teraz nawet nie myślę o posiadaniu chłopaka. Jestem w ciąży, nie potrzebuję więcej dramatów.
- Nie da się zwalić wszystkiego na tą cholerną ciążę! - krzyknęła Alicja zanim Dorcas zatrzasnęła drzwi. 
 Po wyjściu Dorcas nawet jej nie szukałyśmy. Zbliżała się pora obiadu, a ona ma naprawdę wielki apetyt w tym tygodniu. I właśnie tam była, rozmawiała z Remusem o zbliżających się urodzinach Mary. 
- Ejejej nie plotkujcie o mnie, gdy was słyszę - zaśmiała się Mary siadając do stołu.
 Gdy już wszyscy zabraliśmy się za jedzenie, Dumbledore niespodziewanie podszedł do mównicy.
- Kochani, odłóżcie na chwile te smaczne dania i posłuchajcie. Jak pamiętacie w ubiegłą wiosnę uczniowie szóstego roku, obecnie siódmego, wybrali się do Akademii Magii Beauxbatons we Francji. Nie etyczne byłoby, gdybyśmy nie zaprosili ich do siebie. A więc spodziewajcie się przedstawicieli tej szkoły na początku przyszłego tygodnia, mam nadzieję, że nasz ostatni rocznik przygarnie ich do siebie. Proszę prefektów, aby po obiedzie przeszli do mojego gabinetu, gdzie dowiedzą się szczegółów. To tyle, smacznego!
To co powiedział Dumbledore zupełnie nas zaskoczyło. Patrzyliśmy na siebie w osłupieniu. Sami nie wiedzieliśmy czy ta wiadomość nas ucieszyła, czy raczej zasmuciła. Dorcas była chyba najbardziej zszokowana. Wstała od stołu i żywym krokiem wyszła z sali.
 - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Od razu chcę was bardzo bardzo bardzo przeprosić. Nie wiem czy to był brak weny, czy po prostu leń. Wiedzcie, że wracam i znów postaram się o regularne posty. 
jealousgirl

niedziela, 22 lutego 2015

Prorok (nie)Codzienny #16

  Przez około 3 tygodnie nie będę miała laptopa, więc nie będzie postów. Naprawdę bardzo przepraszam :( 
jealousgirl

wtorek, 17 lutego 2015

283.

   Obudziłam się cała obolała. Nie wiedziałam która jest godzina, nie wiedziałam nawet jaki jest dzień. Czuję się jakbym przeleżała tu chociażby miesiąc. Gdy pani Pomfrey zobaczyła, że mam otwarte oczy, prędko do mnie przybiegła.
- Dorcas kochanienka, nawet nie wiesz ile osób ucieszy się, że się obudziłaś - powiedziała, po czym pobiegła po jakieś leki.
 Od razu pomyślałam o Syriusz. Wiem, że to on mnie uratował. Zamknęłam oczy, bo ból pleców zaczął narastać, a pani Pomfrey nadal nie było. Wracając do Blacka... jestem ciekawa czy zrobił to, bo "tak powinien każdy postąpić" czy po prostu chciał mnie uratować. Staram się o nim nie myśleć, ale jest to trudniejsze niż się wydaje.


  Pielęgniarka przyszła dopiero po jakiś 15 minutach, za to z Lily i Alicją. Zdążyłam w tym czasie związać włosy dla wygody i napić się wody. Widok dziewczyn bardzo mnie ucieszył.
- Dorcaaas! - rzuciły się na mnie - Nie było cię z nami tylko 3 dni, a czuję jakby to była wieczność. 
 I zaczęły opowiadać co się działo w Hogwarcie. Na szczęście nic ważnego mnie nie ominęło.      Dopowiedziały jeszcze, że skoro się obudziłam to przyjdzie do mnie lekarz z Munga aby mnie zbadać. Miał być od razu po wypadku, ale napisał w liście, że więcej się dowie, gdy będę obecna.
 Skończyły się już lekcję, więc dziewczyny czekały na lekarza razem ze mną. Po kilkunastu minutach doszedł do nich James. Przez otwarte drzwi zobaczyłam Syriusza z jakąś dziewczyną. Była to chyba Liz z Ravenclawu, ale wolałam w to się nie zagłębiać. Black nie wszedł zobaczyć mnie, poszedł dalej. 
 Po godzinie przyszedł lekarz. 
- Jak się czujesz? - zapytał. 
- Okropnie - odpowiedziałam bez namysłu.


- Dorcas ... - napomniała mnie Lily.
- No co? - przewróciłam oczami - Nie będę ściemniać. Niech się pan mną zbytnio nie przejmuje, tylko sprawdzi, czy z dzieckiem wszystko w porządku. 
 Alicja pokręciła głową. Oględziny trwały jakoś pół godziny. Lekarz zrobił mi USG i inne typowe badania. 
- Mam ze sobą twoje wcześniejsze zdjęcia USG. Z dzieckiem wszystko jest w porządku, jedyne co się zmieniło to to, że jej głowa jest teraz bardziej wystawiona na urazy. Dlatego staraj się nie upaść na brzuch i nie obijać się nim o meble - uśmiechnął się pokrzepiająco. 
 Wyszedł, a za nim poszli moi przyjaciele. Zostałam w skrzydle szpitalnym na noc na obserwację. Pani Pomfrey chciała się upewnić, że bóle w kręgosłupie nie nasilą się, chociaż i tak plecy bolą mnie często przez ciążę. Więc mam całą noc, aby przygotować się na widok Syriusza z kimś innym.

poniedziałek, 9 lutego 2015

282.

  James wślizgnął się do pokoju w ostatniej chwili zanim Syriusz zatrzasnął drzwi z impetem. Black rzucił się na łózko i schował głowę w poduszkę.


- Zostaw mnie - krzyknął, ale poduszka stłumiła głośność.
- Łapa ... nie zachowuj się jak baba - James usiadł na parapecie - Porozmawiaj ze mną.


 Syriusz odwrócił się w jego stronę. James wziął do ręki jakieś słodycze z Miodowego Królestwa. Black miał minę mówiącą "powiedz o co ci chodzi i daj mi się pogrążyć w nędzy tej sytuacji" i tak ten wyraz twarzy zrozumiał Potter.
- Nie dam ci spokoju puki mi nie powiesz co się z tobą dzieje - odrzekł Rogacz z buzią pełną karmelków.
- A co ma się ze mną dziać? Gdybyś zobaczył jak ktoś trafia Dorcas to byś do niej pomachał i poszedł dalej? - James już miał coś powiedzieć, ale Syriusz nie dawał mu dojść do słowa - Nie, zrobiłbyś to samo co ja. Każdy by zrobił. To nic nie oznacza.
- Ale ja widziałem ciebie przed bramą! - Rogacz rzucił cukierkami w Syriusza - Widziałem twoje przerażenie w oczach, nie chodziło tu na pewno o strach przed śmierciożercami. Ty bałeś się o nią. A wiesz co? Ja wyglądałem tak samo, jak podczas uciekania z Hogsmeade Lily puściła moją rękę i zniknęła na chwile w tłumie. Tak samo wygląda Remus, gdy ogląda jak Mary ćwiczy trudny układ baletowy. Frank patrzył tak na Alice, gdy ona w Paryżu przeszła na drugą stronę ruchliwej ulicy. I my tak beznadziejnie się o nie boimy, bo je kochamy.
- Ja jej nie.. - nie dokończył.
- Lepiej nic nie mów. Okłamujesz sam siebie. Jestem twoim najlepszym przyjacielem, po prostu widzę co się z tobą dzieje - zszedł z parapetu i zaczął kierować się do drzwi - Ja nie zmuszę cię do niczego, ale chociaż pomyśl szczerze o tym co czujesz. Zrobiło się ckliwe więc ja wychodzę.
 Zostawił Syriusza osłupiałego ze swoimi myślami. Długo z nimi nie został, bo po pół godzinie James i Frank zobaczyli go na dziedzińcu obejmującego jakąś dziewczynę w mundurku Ravenclawu.

wtorek, 3 lutego 2015

281.

  Nie słyszeliśmy nic oprócz krzyku. Biegłam przed siebie trzymając Jamesa za rękę żeby się nie zgubić. Wciąż oglądałam się na boki szukając przyjaciół, jednak nie zauważyłam pośród nich Dorcas i Syriusza. W końcu dotarliśmy do bram Hogwartu, gdzie była już większość uczniów. Nauczyciele zostali w Hogsmeade, jedni z nich walczyli ze śmierciożercami, reszta zbierała jak najprędzej młodszych uczniów do Hogwartu. Nic z tych rzeczy nie było dla mnie istotne. "Gdzie jest Dorcas?!" - tylko to miałam teraz w głowie i tylko to wołałam do wszystkich. Robiło się coraz ciemniej. James przytulił mnie i powiedział żebym się uspokoiła, bo moje nerwy nic nie dadzą.


  Miał rację, więc wtuliłam się w niego mocniej i pozwoliłam łzom popłynąć. W tej chwili przez bramę wbiegł Syriusz trzymając na rękach nieprzytomną Dorcas. 
- Lily ... - powiedział łamiącym się głosem. 
 Pobiegliśmy wszyscy do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey stała już w drzwiach. Widocznie spodziewała się, że ktoś bo tym "incydencie" trafi tutaj. Black położył Dorcas na łóżko i wybiegł z sali nie mówiąc nam ani słowa co się wydarzyło. James, Frank i Remus pobiegli za nim. Dziewczyny zostały przy Dorcas, ale ja musiałam udać się przed wejście do Hogwartu, żeby jako Naczelny Prefekt ogarnąć sytuacje. 
 Stał tam profesorn Slughorn, który kierował uczniów do Wielskiej Sali. Pomogłam mu, bo widziałam, że już powoli nie daje rady. Po niecałej godzinie wszyscy byli już na zebraniu, oprócz Gryffindoru z naszego rocznika. Szukałam McGonagall, aby wyjaśnić jej tę sytuację. Ona powiedziała mi, że już wszystko wie od Syriusza. W tej chwili podbiegł do mnie Remus pytając co teraz robimy.
- Nie wiem, gubię się w tym wszystkim - usiadłam przy stole - Co jest z Syriuszem?
- Mówił tylko, że zrobił to co każdy z nas by zrobił. James wszedł do dormitorium, zanim Łapa zdążył się tam zamknąć, więc pewnie wydusi z niego coś więcej. 
  Podczas apelu Dumbledore mówił o tym, że w Hogwardzie zawsze jesteśmy bezpieczni, ale on nie ma wpływu na to co dzieje się po za bramami szkoły. Wspomniał też, że zgłosili już wszystko do odpowiednich jednostek i mają nadzieję, że w najbliższym czasie nic takiego się nie powtórzy. 
  Zaprowadziłam pierwszaków do Pokoju Wspólnego. Po czym wraz z Remusem pobiegliśmy do Dorcas. W skrzydle szpitalnym panowała cisza. Słychać było tylko jak Alicja nerwowo przekłada z nogi na nogę. 
- O jesteście! - powiedziała Marlena - Nie jest z nią najgorzej, ale dobrze też nie jest. Na razie jest nieprzytomna, ale mamy pewność, że się obudzi. Pani Pomfrey podała jej leki rozluźniające, bo miała spięty cały kręgosłup. Ktoś z małymi umiejętnościami chciał trafić w nią zakleciem Cruciatus, ale na całe szczęście nie przyniosło to większych obrażeń - trajkotała bardzo szybko.
- Czekamy teraz na lekarza z Munga, żeby dowiedzieć się, czy z dzieckiem wszystko w porządku - dodała Alicja, która przejmowała się najbardziej. 
  Nerwy powoli ze mnie schodziły. Złapałam Dorcas za rękę i powiedziałam:
- Miejmy jak najlepsze przeczucia. 



czwartek, 29 stycznia 2015

Prorok (nie)Codzienny #15

 Heej!
 Jak widzicie (bądź też nie) zaczęłam tworzyć na blogu spis treści. Będzie to żmudna praca, bo na blogu jest około 280 postów, więc nie wiem kiedy możecie się spodziewać dokończenia spisu.
 Mam ferie, więc spróbuję trochę więcej napisać, ale to nie znaczy, że posty ukażą się w inny dzień niż w poniedziałek. Wolę zostawić coś "na zapas" :)
 Zastanawiałam się nad zmianą wyglądu bloga, ale to zależy od Was, więc piszcie w komentarzach!
 Bardzo bardzo bardzo bardzo dziękuję na te 50 tysięcy wyświetleń! Naprawdę nigdy nie spodziewałam się, że mogę coś takiego osiągnąć. Wkładam w każdy post jak najwięcej serca, bo za każdą moją opowieścią można doszukać się mojej historii (no może oprócz ciąży :D). Mam nadzieję, że zostaniecie tu jeszcze długo ze mną.

jeaousgirl

poniedziałek, 26 stycznia 2015

280.

  Jeden z ostatnich dni września okazał się wyjątkowo ciepły. Z tej okazji opiekunowie domów zorganizowali wyjście do Hogsmeade nie tylko dla klas od III roku, ale też dla całej szkoły. Młodsi uczniowie byli w niebo wzięci, dla nas było to tylko wyrwanie się z monotonnego trybu. 
  Jak zwykle przygotowanie do wyjścia zajęło dziewczynom masę czasu, bo nie przewidziały tak ładnej pogody. Jednak udało im się w końcu coś znaleźć. 

Lily

Alicja

Dorcas 
Mary

Marlena

  Jak w każdy weekend Hogsmeade było przepełnione czarodziejami. Właściwie to gdzie by się nie weszło, trzeba było się cisnąć, a w kawiarniach i barach długo czekać na wolny stolik. Na szczęście udało nam się trafić w porę, gdy w Pubie pod Trzeba Miotłami nie było godziny szczytu. Usiedliśmy w schowanym stoliku pod oknem, które było naszym ulubionym miejscem. Zamówiliśmy po piwie kremowym dla każdego, dla mnie lemoniadę, a czekając na nie, rozmawialiśmy o wszystkim: rozpoczynającym się ciężkim roku szkolnym, urodzinach Franka, zbliżających się urodzinach Mary, która jak się okazuje nie chce ich spędzić hucznie i o wielu innych sprawach typowych dla nastolatków. O dziwo nie poruszyliśmy tematu mojej ciąży. Czuję, że wszyscy powoli przyzwyczaili się do niej i włączyli ją w codzienność. Po jakiś dwóch godzinach wyszliśmy z pubu i udaliśmy się w stronę Miodowego Królestwa. Nagle przeszył mnie chłód. Reszta poczuła to samo. Od razu pomyśleliśmy, że ta ciepła pogoda nie zostanie z nami na długo. Jednak tu chyba nie chodziło o temperaturę. Z miejsca w którym staliśmy było widać wielki cień pędzący w naszą stronę. Ludzie zaczynali uciekać. Razem z czernią pojawili się ... śmierciożercy. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Od dawna już sądziliśmy, że już nigdy ich nie zobaczymy. Właściwie, to zupełnie o nich zapomnieliśmy i tak było łatwiej. 
  W przypływie strachu nie wiedziałam co zrobić. Lily krzyknęła "Dorcas!", więc odwróciłam się w ich stronę. Jej zawołanie oznaczało tak naprawdę "Dorcas ocknij się i biegnij", gdyż oni byli już 5 metrów przede mną. Chciałam rzucić się w pęd za nimi, ale niespodziewanie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Biegłam, ale jak stara baba. Zapomniałam, że mam okropnie spuchnięte stopy przez ciąże. Czarny cień był już coraz bliżej, a ja nie mogłam nic poradzić na moje tępo. Od napinania mięśni ze stresu bolało mnie dosłownie wszystko. 
  Wtedy poczułam jeszcze mocniejszy ból przeszywający moje plecy, a jednocześnie łagodzący wszystkie inne dolegliwości. Zdałam sobie sprawę z tego, że upadam, ale nie wiem czemu w tak wolnym tempie. Każdy krzyk biegnących ludzi słyszałam aż zbyt wyraźnie. Jeden był wyjątkowo przeraźliwy. Ktoś krzyknął "Dorcas!", gdy walnęłam plecami o beton. To nie była Lily. "Ktoś" chwycił mnie w tali i krzyczał moje imię rozpaczliwie. 


  Spróbowałam otworzyć oczy, był to wielki wysiłek, ale udało mi się. Przez ułamek sekundy zobaczyłam twarz ... Syriusza. 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

279.

Po imprezie Franka Huncwoci i ich dziewczyny przenieśli się do dormitorium chłopaków. Wzięli też ze sobą Dorcas i Marlenę żeby nie zostały same u siebie. Jeszcze do jakiejś 5.00 nad ranem siedzieli, jedli i rozmawiali. Wszyscy byli pijani, z wyjątkiem Dorcas oczywiście. Nie znaczyło to jednak, że źle się bawiła. Postanowili pójść spać przed 6.00 nie zważając na to, że słońce powoli wschodzi.


James i Lily
Mary i Remus
Alicja i Frank

Zaczęli się budzić przed porą na lunch. Wszyscy mieli podkrążone oczy, bolała ich głowa, byli ogólnie zmęczeni. Alicja z Frankiem wciąż przewracali się na łóżku, widać, że pewnie bolą ich głowy. James i Lily maja receptę na kaca - siebie.


Jedyną przytomną osobą była Dorcas, która zalicza się do tych, którzy lubią uprzykrzać życie innym. Zerwała sie z łóżka śpiewając początek piosenki Davida Bowie (link).  Wesoło podskoczyła do okna, rozsunęła zasłony i wprowadziła światło do środka. Wszyscy obecni w pokoju zaczęli wołać "DORCAAAAAS"  z ewidentną złością. Ona się tym oczywiście nie przejęła. Nałożyła szybko spódnicę Lily, którą miała wczoraj na sobie, bo swoich rzeczy nie mogła znaleźć. W pośpiechu wzięła pierwszą lepszą bluzkę i wybiegła z pokoju. Gdy zbiegała po schodach nakładając ją, nie zauważyła, że jest to bluzka Syriusza. Zorientowała się dopiero w Pokoju Wspólnym, gdy kilka trzecioklasistek zaczęło szeptać o niej wskazując ją palcami i przeszywając morderczym wzrokiem. Oczywiście były to fanki Blacka. Dor miała jednak zbyt dobry humor żeby jakieś małolaty i koszulka miały go zepsuć. Pobiegła szybko do ukrytego przejścia prowadzącego do kuchni. 
  W tym samym czasie jej przyjaciele zaczęli powoli wstawać z łóżek. Marlena szukając po omacku butelki z wodą natknęła się na lusterko, a gdy się w nim przejrzała, pędem pobiegła do łazienki. Wszyscy wyglądali podobnie - jak po udanej imprezie. Najbardziej zadowolony był Frank, który mówił Alicji, jak bardzo ją kocha w międzyczasie całując ją w czoło. Kiedy wszyscy już w miarę kontaktowali, a pokój został ogarnięty przez Lily i Mary, do pokoju weszła Dorcas z kubkiem kawy.
- Ooo, nie macie pojęcia jaka ona jest pyszna - powąchała swój napój po czym napiła się go odgrywając jak bardzo jej smakuje.
- Masz szczęście, że jesteś w ciąży - mruknęła Alicja - W innym wypadku bym ci przywaliła.
- O, serio? - zapytała zaskoczona Dor - To mam może to zabrać?
 W tej chwili na stolikach przy łóżkach chłopaków pojawiły się tace a na nich jajecznica, chleb i kawa. 
- Załatwiłam to u skrzatów, nie myście sobie, że jestem aż tak okrutna - uśmiechnęła się szeroko po czym dodała - Bon appetit! A ja skoczę ogarnąć się do mojego pokoju. 
 Posłała im jeden z najszczerszych uśmiechów jaki kiedykolwiek u niej wdzieli. Lily pomyślała, że nadeszła naprawdę wielka zmiana w jej życiu i chyba to jej służy. 


poniedziałek, 5 stycznia 2015

278.


 Syriusz i jego "koleżanka" z Ravenclawu - Vicki na imprezie Franka 
 Pokój Życzeń
 Fot. by Lily

277.

 Dziewczyny przygotowywały się w swoim pokoju. Jak zwykle miały ten sam odwieczny problem: nie mam w co się ubrać. Ciuchy Marleny przechodziły do Lily, Lily do Mary, Mary do Marleny i tak w kółko. Dorcas leżała już ubrana na łóżku i patrzyła na ten cały cyrk, nie mogła się powstrzymać i musiała się odezwać:
- Nie zazdroszczę wam wiecie - rozmyślała chociaż dziewczyny nie bardzo jej słuchały - Macie tyle problemów co do tego ubioru, a ja tylko jeden - jak zakryć mój brzuch. 
 Dziewczyny zaśmiały się. Trochę z tego co powiedziała Dor o sobie, ale też z nich. Zawsze przed jakimś wyjściem powtarzał się ten sam scenariusz. One zachodziły w głowę w czym się pokazać, a Dorcas przez ten czas mogła leniuchować. W tej chwili do pokoju wbiegła Alicja w ... koszuli Franka.
- Ali - Dor podniosła się z łóżka - Czy biegnąc tu nie zgubiłaś ubrań? 
- Niee - odpowiedziała jej równie zadziornym tonem przeciągając samogłoskę - Ale żebyście widziały miny czwartoklasistów którzy siedzą na dole!
 Po czym pobiegła do łazienki zostawiając dziewczyny w lekkim osłupieniu. 
- Aha ... - tyle zdołała powiedzieć o tej sytuacji Lily - No nic, ale w co ja mam się ubrać?! 
Dorcas przewróciła tylko oczami i wróciła do leżenia śpiewając coś pod nosem. Po jakiś kilkunastu minutach dziewczyny wybrały sobie ciuchy, a Alicja wyszła z łazienki również wystrojona. 
- No nareszcie! - zawołała Dorcas.




Ubrania dziewczyn na imprezę urodzinową Franka

Dorcas

Marlena


Lily

Alicja

Mary

poniedziałek, 29 grudnia 2014

276.

- Hej Ali! - zawołał Frank wbiegając do pokoju wspólnego przez portret Grubej Damy.
- Hej przyszły solenizancie! - przytuliła go.
- Właśnie, jeśli chodzi o to ... Wiem, że w sobotę za tydzień są moje urodziny, ale nie chce ich obchodzić jakoś hucznie - mówił to pewnie, ale z drugiej strony bał się, że Alicja już coś dla niego przygotowała.
- Okej, będzie jak chcesz - wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę dormitorium chłopaków.
 W środku nikogo nie było. Ali zaczęła zdejmować buty, potem spodnie i letnią koszulkę którą miała na sobie. Frank patrzył na nią zdezorientowany.
- Mogę wiedzieć co ty robisz? - zapytał.
 Alicja włożyła na wierzch koszulę chłopaka która leżała na jego łóżku. Podeszła do Franka i dała mu zwykłego, niewinnego buziaka.
- Idę się myć - powiedziała nie ukrywając rozbawienia miną chłopaka - Dziewczyny okupują łazienkę, a ja chce spokojnie przygotować się na twoją imprezę.
- Moje co? - podążył za nią do łazienki trochę niepewnie - Co się właściwie dzieje?
Alicja napuściła wody do wanny i zaczęła mówić:


- Od powrotu do Hogwartu dziwnie się zachowujesz, chodzisz wciąż do Hagrida z Jamesem lub sam, jesteś ciągle jakiś zajęty. Wiedziałam, że na dzisiaj nie masz żadnych planów i że w sobotę na pewno coś ci wypadnie. Tak właśnie narodził się pomysł na imprezę w Pokoju Życzeń. Dlatego wskakuj ze mną do wanny i przemyśl czego sobie życzysz!
 Frank z roztargnionego w sekundę zmienił się w uradowanego. Pocałował Ali z taką miłością,że aż oboje wpadli do wanny śmiejąc się do rozpuku.

Prorok (nie)Codzienny #14

Hejcia kochane!
 W sumie nie wiem od czego zacząć, więc ten prorok będzie trochę chaotyczny. Najważniejszą sprawą do poruszenia jest to, że wróciłam już chyba na dobre. Mam przynajmniej taką nadzieję. W realnym życiu prawie wszystko już poukładałam, więc przechodzę do życia Huncwotów. Posty będą ukazywały się w poniedziałek, najpóźniej we wtorek. Staram pisać częściej te dłuższe opowiadania, ale kiedy trafi mi się brak weny powstawiam kilka krótszych. Kolejną sprawą jest nominacja do Liebster Blog Award. Jest to dla mnie duży zaszczyt, ponieważ czuję się w ten sposób doceniona. Powoli trafia to do mnie, że ktoś lubi te moje wypociny :) Nominowała mnie Luna, za co bardzo jej dziękuję.

Moje odpowiedzi:
1. Gdybyś mogła zmienić imię to jak by brzmiało?
- Wolałabym jakieś delikatne imię, może Amelia lub Matylda.
2.Czy jest jakaś postać (książka, film) z którą się utożsamiasz?
- Próbuję odnaleźć siebie w każdym bohaterze :)
3. Twoje ulubione zagraniczne miasto.
- W żadnym nie byłam, ale chciałbym odwiedzić New York.
4. Film vs książka
- Za trudna decyzja, nie mogę wybrać :)
5. Lubisz Hunców? Jeśli tak, to którego najbardziej?
- Kocham ♥ W moim opowiadaniu do każdego z ich charakteru dodaje jakąś cechę idealnego chłopaka, ale stawiając ich na wagę tych cech, to do Jamesa wrzuciłam ich najwięcej.
6. Gdybyś miała zostać Huncwotką to jak brzmiałby twój pseudonim?
- Jeśli musiałby to być zwierzęcy pseudonim to może Anguis, czyli "wąż" po łacinie :)
7. Drugie imię
- Nie mam :c
8. Czym wg. ciebie jest lamorożec?
- Zgaduję, że to lama z rogiem jednorożca. 
9. Gdybyś miała spędzić resztę życia w książkowym/filmowym miejscu (Narnia,Hogwart), które byś wybrała?
- Jeśli chodzi o fikcyjne miejsce to Hogwart oczywiście. 
10. Wolisz Lunę czy Bellatrix?
- Lunę. 
11. Lubisz mnie, prawda? XD
- Słuchasz Birdy, więc uwielbiam :)

Moje pytania:
1. Piszę opowiadania, ponieważ...
2. Zawsze chciałam być...
3. Postać fikcyjna której w realnym świecie byś nie polubiła?
4. Do jakiej fikcyjnej postaci napisałabyś list?
5. O czym byłby ten list?
6. Rzecz której nigdy nie zrobisz, chociaż chciałabyś.
7. Jakiej muzyki nie znosisz?
8. Jakie cechy w ludziach cię denerwują?
9. Co lubisz w zimie?
10. Hogwart vs realne życie. Dlaczego taki wybór?
11. Co chciałbyś zmienić podczas nadchodzącego roku?

A teraz najgorszy moment. Muszę wam przyznać, że kiedyś z upragnieniem czekałam na nowe rozdziały na blogach fanfiction. Ale już dawno przestałam je czytać, a teraz nie mam czasu na czytanie ich. Nominuję te blogi które kiedyś kochałam:

http://magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com/

http://hogwarts-memories.blogspot.com/

http://zakochani-huncwoci.blogspot.com/

Naprawę jest tego bardzo mało, bo większość blogów jest już skończonych lub niedokończonych. Teraz widzę, że źle postąpiłam zaprzestając ich czytać. No, ale może kiedyś do nich jeszcze wrócę :) Jeszcze raz dziękuję za nominację Luna :)

Mam do was prośbę. Piszcie pod tym prorokiem pytania do mnie ogólnie o całym blogu. Odpowiem na wszystko. Po prostu chciałabym żebyście nie miały żadnych wątpliwości. 

                                                                                            Naprawdę bardzo Wam dziękuję, że jesteście,
jealous girl

poniedziałek, 22 grudnia 2014

275.

 Po rozpoczęciu nowego roku zaprowadziłam wraz z Remusem pierwszaków do naszego pokoju wspólnego. Po drodze krótko opowiedzieliśmy im o życiu w Hogwarcie. Lupin zaprowadził chłopców do ich dormitorium, a ja dziewczyny. Potem otworzyłam z impetem drzwi do pokoju mojego, Dorcas, Mary, Alicji i Marleny. Dziewczyny podskoczyły wystraszone.
- Jejku Lily ... - powiedziała Marlena po czym odwróciła wzrok z powrotem na swój kufer.
- No co? - uśmiechnęłam się, jakby nic się nie stało.
- Poczułam, że nawet dziecko się wystraszyło - zaśmiała się Dorcas głaszcząc brzuch.
Żarty o ciąży to już nasza codzienność. Szczerze to nadal nie wierzymy w to, że Dor ma w sobie małego dzidziusia, ale czasem łatwiej jest się śmiać, niż brać każdy detal na poważnie.
- Niech się lepiej przygotuje na napady entuzjazmu Lilki - zażartowała Alicja, rzuciłam w nią za to moją poduszką.
Po chwili odrzuciła ją na moje łózko. Wszystko wraca do normalności, no prawie. Już słyszałam pierwsze szepty osób w pokoju wspólnym, które brzmiały w przybliżeniu jak "widziałeś Dorcas?". Podczas kolacji w Wielskiej Sali widziałam jak pokazywali ją sobie palcem i wymieniali opinie na jej temat. Wiem, że nie możemy nic z tym zrobić, dlatego ciesze się, że Dor i nauczyciele się tym tak nie przejmują. Dorcas wyjaśniła nam, że da rade wytrzymać w szkole do grudnia, to będzie 7. miesiąc, wyjedzie razem z nami na przerwę świąteczną ale nie wróci potem do Hogwartu, zostanie w domu aż do rozwiązania a wszystkie notatki nauczyciele będą jej przesyłać pod wieczór za pośrednictwem McGonagall. Po urodzeniu wróci, żeby napisać końcowe testy. Wszystko wydaje się być idealnie zaplanowane, ale to niestety nie takie łatwe. No cóż ... nie będę teraz o tym myśleć. Skończyłyśmy się rozpakowywać i zeszłyśmy do pokoju wspólnego. Na naszej ulubionej kanapie przy kominku czekali już chłopcy. Oczywiście nie rozpakowali się, zostawili rzeczy takie jakie je zastali. Usiadłam na kolana do Jamesa. Zabrakło miejsca więc Mary wzruszając ramionami usiadła na podłodze opierając się o nogi Remusa, uwielbialiśmy w niej to, że nie robiła problemu tam gdzie go nie ma.
-  No więc opowiadajcie o tym, co wydarzyło się podczas wakacji, a czego nie wiemy - powiedział James obejmując mnie mocniej.
 Każdy na chwile się zamyśli, pierwszy odezwał się Frank:
- Moja siostra cioteczna Alex trafiła dziś do Gryffindoru!
- Tak? - zdziwiliśmy się wszyscy - Która to?
 Odwróciliśmy głowy szukając jej wzrokiem. Frank powiedział, że ma bardzo jasne włosy, jaśniejsze od Mary, która udawała urażoną tym wypomnieniem. W końcu znaleźliśmy ją, siedziała w kącie i czytała jakąś książkę. Wyglądała jak elfik.
- Jest śliczna - powiedziała uśmiechnięta Dorcas.
 Powiedziała mi później, że wahała się czy powiedzieć o tym w obecności Syriusza, jednak ja się cieszę, że zrobiła to w takim gronie:
- Słuchajcie muszę wam coś powiedzieć - położyła rękę na swoim brzuchu i uśmiechnęła się do niego - To będzie dziewczynka.


 Momentalnie znieruchomieliśmy, dopiero po chwili to do nas dotarło. Wstaliśmy i zaczęliśmy przytulać Dorcas. Ona wciąż powtarzała, że "to nic takiego", ale dla nas to duża sprawa. Będę ciocią małej dziewczynki ... Przez ramię Dor zauważyłam Syriusza udającego się do dormitorium, zanim zniknął na schodach odwrócił się jeszcze raz. Nie jestem pewna, ale na jego twarzy pojawił się chyba uśmiech.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

274.

Lily czyta Proroka Codziennego czekając przed King's Cross na Jamesa

- No nareszcie jesteś! - przywitała mnie niezbyt miło - Masz na stację bliżej niż ja, a i tak zawsze się spóźniasz!
- Też miło mi cię znów widzieć kochanie - wyściskałem ją z czego w końcu się zaśmiała. 
Gdy ją puściłem pacnęła mnie gazetą, po czym chwyciła swój kufer. Podążyłem za nią do drzwi wejściowych. W środku czekali na nas nasi przyjaciele. Syriusz i Dorcas oczywiście stali bardzo daleko od siebie. Przywitaliśmy się, po czym Marlena nam oznajmiła: 
- Zaczekajmy jeszcze na Maya'ę, ma być za kilka minut. 
Zupełnie zapomniałem, że Marlena ma dziewczynę. Ten cały wyjazd do Paryża strasznie wszystko skomplikował: Syriusz rozstał się Dorcas, ona jest w ciąży, Peter nie chce się z nami już zadawać. Jesteśmy legendarną paczką przyjaciół, a może ... byliśmy? Wesoły głos Maya'i wyrwał mnie z moich przemyśleń. 
- Hej kochani! - zaszczebiotała radośnie po czym przytuliła Marlenę, kawa którą trzymała w ręce o mało się nie wylała. 


- Stęskniłam się za wami! Co u was nowego? - spytała. 
 Popatrzyliśmy na siebie nie wiedząc co odpowiedzieć. Dorcas odwróciła wzrok i udawała, że ściana za nią jest bardzo interesująca. 
- Okeeej - powiedziała Maya - Niezręczna cisza, lepiej chodźmy już na peron, 
 Odetchnęliśmy z ulgą i ruszyliśmy naprzód. Zauważyłem jak dziewczyna Marleny podchodzi do Dorcas. Powiedziała coś do niej po czym położyła rękę na ramieniu, Dor uśmiechnęła się i to chyba nawet szczerze. Prawdopodobnie Marlena powiedziała Maya'i o ciąży. 
 Stanąłem przed ścianą prowadzącą na peron 9 i 3/4. Chociaż wszyscy już przez nią przebiegli Lily została i czekała na mnie. 
- James, coś jest nie tak? - spojrzała na mnie - Zapomniałeś jak to się robi? 
 Zaśmiałem się mimowolnie. Powód był inny.
- To ostatni raz kiedy przebiegamy przez tą dziwną ścianę - ścisnąłem ręce które trzymałem na wózku z moim bagażem. 
- Czy ja wiem czy taki ostatni ... - powiedziała Lily, po czym spojrzałem się na nią pytająco - No wrócimy tu jeszcze po przerwie świątecznej. 
 Zatupotałem nogami jak rozwydrzona dziewczynka (czyli jak ma w zwyczaju robić Lilka) i powiedziałem:
- Niszczysz mi moją podniosłą chwilę! 
 Złapałem Lily z rękę i razem śmiejąc się przebiegliśmy "ten ostatni raz" przez magiczne wejście na peron.