czwartek, 22 sierpnia 2013

10 tysięcy!

No po prostu nie wierze. Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś będzie chciał wchodzić na mojego bloga. Dlatego dziękuje Wam za to! To, że wchodzicie tu i chcecie czytać moje wypociny naprawdę wiele dla mnie znaczy. Czasem czuję, że jestem do dupy, że jestem beznadziejna we wszystkim i tylko marnuje powietrze na Ziemi. Ale jak tu wchodzę, jak piszę kolejny post czuję, że może coś ze mnie jeszcze będzie. I jak na razie tego się trzymam, lecz to tylko dzięki Wam. A więc, Wasze zdrowie!


środa, 21 sierpnia 2013

175.

    To już ostatni post, kiedy bohaterzy są w Paryżu. Możliwe, że na 20% napisze jeszcze jeden, ale to nie jest pewne. Rozdział nie jest najlepszych lotów, sama muszę to sobie przyznać  Mam nadzieję, że chociaż któraś jego część się wam spodoba. Piszcie komentarze, swoje opinie i wytykajcie mi błędy!


  Dzisiaj to ja wstałam pierwsza. Podeszłam do okna, była ładna pogoda.Wyszłam z sypialni i podeszłam do pokoju Cassie. Uchyliłam lekko drzwi, ale nikogo w środku nie było. Czyli znowu ją gdzieś wywiało. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę. Po wypiciu jej i przebraniu się wyszłam z mieszkania. Chciałam się przejść by nie zmarnować pogody. Szłam przed siebie, aż do skrętu w alejkę na wzgórzu. Było z niego widać część miasta. Na jednej z ławek siedziała Cassie.


Usiadłam obok niej.
- Cześć - przywitałam się
- Hej - spojrzała w dal - Jestem popierdolona.

(wiem,że tu jest facet xd)

- Czemu tak myślisz? - zdziwiło mnie to wyznanie
- Niszczę życie ludziom, niszczę życie sobie ... - pociągnęła nosem - Nie chcę tak dłużej.
- Prawdopodobnie... - zamyśliłam się na chwile - Prawdopodobnie tylko ty tak myślisz. Tylko z twojego punktu widzenia tak wygląda, a pewnie wcale tak nie jest.
- Ależ jest, zniszczyłam życie mojemu byłemu chłopakowi, teraz robię to samo Leonardowi. On zawsze mi pomaga, taki przyjaciel to skarb, ale ja nie chce żeby jemu coś się w końcu stało. Dlatego was unikałam, z tobą jest mu dobrze. W końcu zobaczyłam uśmiech na jego twarzy i nie chciałam tego zepsuć - wyznała
-Ale on tak nie myśli! - zaprzeczyłam szybko - Jest twoim przyjacielem i poświęca się dla ciebie, i nie ma ci tego za złe. Powiedział mi, że jest twoim wybawca - uśmiechnęłam się - Zależy mu na tobie.
- Dziękuję ci Dorcas - odwróciła się w końcu w moją stronę - Ostatnio nie mam się komu wyżalić, a jak już wszystko z siebie wydusiłam, jest o wiele lepiej.
- Nie ma za co. Chcesz coś jeszcze mi powierzyć? - spytałam
- Gdy mieszkałam w Bristolu poznałam tam chłopaka. Pokochałam go. Ale musiałam wyjechać do Szkocji i od tego momentu rozmawialiśmy tylko przez internet. Ale w końcu wróciłam. W nie odpowiednim momencie. Przyłapałam Sida z moja najlepszą przyjaciółką. I okazało się, ze robią to od dawna. Sekrety ranią.
- Prawda boli - przed oczami staną mi Syriusz z tamtą dziewczyną


- Gdybym powierzyła ci mój największy sekret zatrzymałabyś go byś tylko dla siebie? - spytałam
- Nigdy nie zdradzam cudzych sekretów - przyrzekła nakładając kurtkę, gdyż zrobiło się chłodniej
 Chyba upadłam na głowę. Naprawdę chciałam wyjawić jej, że uczę sie w Hogwarcie.
- Jestemczarownicą - wymamrotałam szybko
- Jeśli dobrze usłyszałam to oznajmiłaś, że jesteś czarownicą - pokiwałam głową - Naprawdę?! To tak jak siostra Leonarda!
- Wiedziałaś o tym? - zdziwiło mnie to
- Dzielimy się z Leo wszystkimi sekretami, jesteśmy jak rodzeństwo. Ale nigdy nie wytłumaczył mi, jak działają te czary, bo jest mu przykro, ze nie miał takiej okazji, żeby uczyć się całkowitej magii. Czyli jak to jest? Jakieś abrakadabra?


- Nie - zaśmiałam się - Zraz ci wszystko opowiem

     ~Lily~
- Jak ja nie chce stąd wyjeżdżać - Mary rzuciła się na łóżko
Od rana każdy chodził po mieszkaniu i to zdanie mamrotał. Paryż do piękne miasto i nie zapomnę nigdy tego wyjazdu, ale wolałabym już wrócić do normalności. O ile uczenie się magii można nazwać normalnością. Siedzimy teraz z Jamesem na łóżku leniąc się potwornie. Po pokoju latają  dziewczyny ,w kółko wołając, czy nie widziałam którejś z ich rzeczy. Ja spakowałam się dość szybko, bo w odróżnieniu od nich nie zostawiam wszędzie swoich ubrań i kosmetyków.
- Mam nadzieję, że Dorcas wróci - opadłam na posłane łóżko - Jeśli nie zdąży przyjść tu do 17.00 to McGonagall będzie wściekła. 
- Też bym wolał tego uniknąć - James spojrzał na moje stopy - Lakier ci się zdarł na palcu.


- Wiesz, to chyba teraz mój najmniejszy problem - jednak spojrzałam na niego i rzeczywiście był lekko zdarty. 
- Nie martw się, Dorcas wie, że będzie miała przechlapane jak nie wróci.
- Lily widziałaś moją białą marynarkę? - zawołała Alicja
- Wisi w korytarzu - odpowietrzałam śmiejąc się razem z Jamesem

     ~Dorcas~
Gdy wróciłyśmy z Cassie do domu, od razu poszłam na górę do pokoju Leo. Jeszcze spał, więc usiadłam na podłodze przy łóżku. On jakby wyczuł moją obecność i nagle się przebudził.
-Dzień dobry, piękna - spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem


- Cześć, wiesz, że już 12.00? Za 5 godzin wyjeżdżam.
- Zostań ze mną - położył głowę z powrotem na łózko.


- Wiesz, że nie mogę - wymamrotałam płaczliwym głosem
- Nie chcę cię stracić - pogłaskał mnie po policzku


Rozpłakałam się przez to co powiedział. Ja też nie chcę go stracić. Znamy się tak krótko, a mi się wydaję, że jestem z nim od zawsze. Wgramoliłam się z powrotem do łóżka, a Leo mnie objął. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Gdy się obudziłam Leo siedział na fotelu obok. 
- Kocham cię - wyszeptałam ledwo słyszalnie
Po jego policzku spłynęła łza.


Po kilku minutach zeszliśmy na dół. Cassie znów gdzie wyparowała. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Leo wziął się za robienie kanapek.
- Pomogę cię - wstałam i podeszłam do niego
Nie mogłam przestać się śmiać z tego, jak on kroi pomidora. Za to on wysmarował mi nos masłem. I tak robiliśmy kanapki przez 20 minut. Po ich zjedzeniu siedzieliśmy oglądając jakiś serial w telewizji. Pomyślałam, że robimy to już ostatni raz. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on pocałował mnie w skroń.


Siedzieliśmy tak do 16.00. W końcu wstałam:
- Pójdę na górę i spakuję resztę rzeczy.
Nie było tego dużo, musiałam tylko włożyć do torby kilka ubrań. Zeszłam z powrotem do salonu.
- Chcę ciebie odprowadzić - wziął mnie za rękę
- Nie wiem czy do dobry pomysł 
- Nie słyszę sprzeciwu - uśmiechną się chociaż w jego oczach widziałam smutek
- Nigdy cię nie zapomnę - powiedziałam po chwili ciszy


On mnie tylko po prostu pocałował. Wiedziałam, że to oznaczało koniec, chociaż początek był zaledwie trzy dni temu.

   Gdy dotarliśmy na miejsce i stanęliśmy pod drzwiami budynku głos utknął mi w gardle. Jednak weszliśmy do niego. Przywitałam się z właścicielem i z Grace z Ravenclawu. Spojrzałam na Leo, chyba zrozumiał, że na górę chcę wejść sama. 
- Pisz do mnie - wyszeptałam wtulając się w niego
- Nie ma innej opcji - objął mnie jeszcze mocniej


Gdy mnie w końcu puścił weszłam na pierwszy stopień schodów. Leo stał już przy drzwiach również patrzył na mnie. 
- Żegnaj - wypowiedziałam niemo, po czym pobiegłam na górę zalewając się łzami

czwartek, 15 sierpnia 2013

Prororok (nie)Codzienny #10

 Mam nadzieję, że podobają wam się posty. Jak zauważyliście jest bardzo dużo Dorcas i nie wszystkim będzie to pasowało. Ale mam wiele pomysłów nie tylko z nią związanych, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Będzie się dużo działo, więc miejcie cierpliwość i nie znienawidźcie mnie ;3

środa, 14 sierpnia 2013

174.

 Wstałam dzisiaj dość późno. Dostałam wczoraj list od Lily. Zmartwił mnie on i pół nocy o nim myślałam.

Droga Dorcas!
Naprawdę się cieszę, że u ciebie w porządku.  Nawet nie wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiłam. Gdy przeczytałam twój list od razu pomyślałam,  że zatrzymałaś się u kogoś  Czy to na pewno dobre wyjście? Znając ciebie jesteś u jakiegoś chłopaka. Po pierwsze: ty go nawet nie znasz, a po drugie:  zdajesz sobie sprawę, ze wyjeżdżamy za dwa dni? Pewnie go polubiłaś, prawda? I będziesz musiała się z nim rozstać. Dorcas ja wiem, że postąpisz jak będziesz chciała, ale proszę cię nie działaj pochopnie. 
Kocham cię, Lily.

PS. Twoje rzeczy leżą już u ciebie na łóżku.

Lily ma rację. Leo stał się dla mnie ważny. Nie chce go porzucać. Nie chce mieć złamanego serca jeszcze raz. Ale zostaje tu, nie mam zamiaru poświęcać tych dwóch dni na widywaniu Blacka.. Zeszłam na dół w poszukiwaniu Leo. W kuchni i salonie go nie było. Ani w żadnym z pokoi na pietrze. Wyjrzałam przez okno. Zauważyłam Cassie siedzącą na murku przed kamienicą. Na przeciwko niej stał Leonard z aparatem.


 Włożyłam szybko dżinsy i bluzę, która wisiała na wieszaku w przedpokoju. Wyszłam, żeby podpatrzeć co robią.
- Cześć! - przywitałam się
- Oh, hej Dorcas! - zawołała Cass
- Cześć księżniczko - Leo podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło - Dobrze się spało?
- Tak - skłamałam
Usiadłam na schodkach przed drzwiami. Cassie zeszła z murku.
- Muszę już iść,mam coś do załatwienia w mieście, do zobaczenia! - pomachała nam na pożegnanie
Leo stanął naprzeciw mnie i zaczął naciskać coś w swoim aparacie.
- Wydaje mi się, że Cassie mnie unika - naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie
- Tylko ci się wydaje, akurat musiała iść do lekarza.
- Chyba nie chce, żebym bliżej ją poznała. Moim zdaniem ona myśli, że każdy chce poznać jej sekret, że wszyscy gdy na nią patrzą, mają jak na tacy podane jej problemy - powiedziałam przypatrując się znikajacej w oddali Cassie.
- Może i masz rację - wzdychną - Ja nadal nie poznałem jej całej.
Nagle zrobił mi zdjęcie.
- O nie, nie rób mi zdjęć - naburmuszyłam się
- Czemu? - zapytał - Jesteś piękna.
Na to ja tylko się zaśmiałam.
- Tak jestem piękna i będę modelką - znów parsknęłam śmiechem
- No wreszcie to przyznałaś - zawtórował mi




     ~James~
 Od ucieczki Dorcas Syriusz siedział sam w pokoju. Nie reagował na nasze prośby. Wyglądało to tak, jakby to on był najbardziej poszkodowany. Powinien w końcu wyjść i porozmawiać z nami o tym co się wydarzyło. Nawet nie chciał się bronić. Możliwe, że przemyślał konsekwencje tego co zrobił. Rano, gdy Remus, Frank i Peter wyszli z sypialni postanowiłam zacząć rozmowę z Syriuszem.
- Stary, posłuchaj - zacząłem, ale on mi przerwał
- Nie mam zamiaru słuchać! - wybuchną - Wiem co się wydarzyło i wiem jakie macie o tym zdanie. Zrobiłem źle, zrobiłam okropnie źle, ale ja tego nie odkręcę. Naprawdę bardzo chce, ale nie mogę, nie potrafię.
- Syriusz ... - nie wiedziałem co powiedzieć - Dlaczego?
- Ja sam nie wiem. Jakoś mnie poniosło. Ta dziewczyna tańczyła wciąż koło mnie, pomyślałem, że nie mam nic do stracenia. Ale straciłem to co dla mnie najważniejsze. Jestem debilem - walną się otwartą dłonią w czoło - Chodzi o to, że zawsze jest "Dorcas i Syriusz", "Syriusz i Dorcas". W kółko to samo, chciałem spróbować czego nowego. Rozumiesz? - pokiwałem głową na wznak, że się zgadzam - Przekonałem się, że kocham Dorcas. Ale teraz wszystko spieprzyłem. 
I wyszedł trzaskając drzwiami. Usłyszałem zdumiony okrzyk Mary, jakby zobaczyła kogoś obcego. Wstałem z łózka i spojrzałem na etażerkę przy łóżku Syriusza. Leżał na nim czerwony zeszyt. Najpierw powstrzymywałem się przed wzięciem go, ale ciekawość wygrała. Lekko zdziwiło mnie to co ujrzałem w środku. Cały zeszyt był zapełniony zdaniami "Kocham ją".


 Jakby Syriusz sam sobie próbował udowodnić, że tak naprawę jest. Albo był o tym świecie przekonany. Sam już nie wiem co mam o tym myśleć.

     ~Dorcas~
  Po moim południowym śniadaniu postanowiłam wyjść na krótki spacer. Leo musiał zostać w mieszkaniu, bo miał dużo pracy. W sumie to dobrze przyda mi się chwil samotności. Nałożyłam na siebie kurtkę, gdyż był dość chłodny dzień jak na czerwiec. Najpierw poszłam do parku, ale ci weseli ludzie mnie przytłaczali. Spojrzałam w stronę ruchliwej uliczki i tam własnie się udałam. Spiesząc się nikt nie zwraca uwagi na otaczający ich świat. Nie widzi, że kogoś lekko popchnął. I mi to pasuje. Nie chcę, żeby ktoś zwracał na mnie uwagę. Przeszłam obok małej kawiarenki, z której dobiegała spokojna muzyka. Na chwile się zatrzymałam, by spojrzeć, gdzie tak w ogóle idę. Rozglądnęłam się dookoła, a moja uwagę przykuł mężczyzna na oko 45 lat, który się na mnie gapił z miną zboczeńca. Bardzo uprzejmie pokazałam mu sierodkowy palec.

On tylko prychną z pogardą i cofną się do tyłu. Nie zauważył jednak pomarańczowego pachołka i się przewrócił. Zaczęłam się śmiać po czym pomachałam mu na pożegnanie.


  Gdy wróciłam do kamienicy zastałam Leo leżącego na kanapie. Chyba mnie nie zauważył. Podeszłam do niego i dałam mu pstryczka w czoło, a potem pocałowałam go w to samo miejsce.
- O, wróciłaś.
- Niesamowity entuzjazm - powiedziałam z ironią
- Okej -odchrząknął - Dorcas! Wróciłaś! Tak długo na ciebie czekałem! Tak pogrążyłem się w wielkiej rozpaczy, że za zasnąłem! Ale na całe szczęście jesteś! - wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się po pokoju
- Przestań! Proszę cię! - przyspieszył jeszcze bardziej i zaczął wirować w druga stronę - Dobra, dobra wybaczam ci! - odstawił mnie na podłogę - Masz zadatki na aktora.
- Pomyślę o tym kiedyś - wziął mnie za rękę - Ale teraz wybywamy stąd.
- Gdzie? - spytałam
- Tego jeszcze nie wiem, ale będzie fajnie - poprowadził mnie ku drzwi - Cassie jedzie gdzieś ze swoim kolegą i on zgodził się, żebyśmy my też pojechali.
Wsiedliśmy do vana, który stał już pod drzwiami. Najpierw jechaliśmy przez miasto. Minęliśmy budynek, w którym są moi przyjaciele. Na całe szczęście ich nie widziałam, bo na pewno bym się rozkleiła. Na szczęście szybko wyjechaliśmy z centrum i pokierowaliśmy się dalej.


Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Była to mała polana z jeziorem po drugiej stronie. Nie było tu ludzi i to mi się spodobało. Choć  lubię przebywać w tłumie niezauważalna, to wolę czasem trochę odetchnąć od wiecznego zgiełku. Z auta wyszłam tylko ja i Leo, Cassie i jej kolega pojechali dalej. Nie wiedziałam co mamy zaplanowane. Najpierw przeszliśmy kilka metrów i położyliśmy się na trawie.


 Pachniała latem. Leo, jakby czytając mi w muslach powiedział, ze wie o moim wyjeździe. Zdał już sobie z tego sprawę, ze przecież nie mogę zostać tu na zawsze. 
- Ale bardzo bym chciała - odpowiedziałam
On też chciał, ale rozumiał, że muszę najpierw skończyć szkołę, potem tu wrócę. Leżeliśmy w ciszy jeszcze przez kilka minut. Spojrzałam na Leo - miał zamknięte oczy, jakby spał. Wstałam, otrzepałam się z brudu i poszłam w stronę jeziora. Nabrałm dziwną ochotę na kompiel. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Zdjęłam wiec wszytskie ubrania i wskoczyłam do wody. Była tak lodowata, że momentlanie zamarazły mi żyły w nogach. Ale uśmiechnęłam się, jakby razem z wejściem do jeziora odpłynęły wszytskie moje smutki. Usłyszałam jak ktoś wskakuje do wody i szybko sie odwróciłam, na szczeście to był tylko Leo.
- Nie masz pojęcia jak się wystraszyłam - zaśmiałm się
- Ty się wystraszyłaś? To ja się tu budzę, bo byłem wykończony i jakoś mi się zasnęło, a ciebie nie ma. Bałem się, że sobie cos zobiłaś - próbował złapać oddech
- Dlaczego miałabym sobie coś zrobić? - spytałam ogupiała
- Jesteś jakaś skryta i dzisiaj w nocy płakałaś. Myślałem, że coś cię dręczy, ale nie chciałem zapytać, bo bałem się, że będziesz jeszcze bardziej o tym myśleć. 
- Nie martw się już mi przeszło, to była tylko taka chwilowa chandra. Już wszystko w porządku.
- Na pewno? - zapytał dla pewności
- Tak.




 Po długim pocałunku wyszlismy na brzeg. Musieliśy się troche wysuszyć zanim wrócimy do domu. Leżeliśmy, gadaliśmy i śmialiśmy się z dwie godziny. Wtedy zauważyliśmy, że kilkanaście metrów od nas stoi van, a obok niego Cassie idąca w naszą stronę. Sztrurchnęłam Leo i powoli wstaliśmy z niechęcią, żeby wrócić spowrotem do centrum Paryża.


  Gdy wróciliśmy poszłam szybko na górę, żeby przebrać się z tych mokrych ciuchów. Nałożyłam na siebie podkoszulkę i starą rozciągniętą bluze. Zeszłam na dół gdzie czekała juz na mnie herbata.
- Gdzie Cassie? 
- Wyszła - Leo przesunął się na kanapie żeby zrobić mi miejsce
- Czy kiedy mnie tu nie było też tak często wychodziła? - spytałam wypijając łyka herbaty
- Nie tak często, ale także - odparł
- Miałam rację, ona mnie nie lubi - postawiłam kubek na stole
- Nie, to nie prawda, musi mieć jakieś swoje powody. Prawdopodobnie znów w coś się wplątała, a ja będe musiał ją uratować. To nasza rutyna.
- Czyli zabawiaz się w wybawce? - parsknęłam śmiechem na co on zrobił obrażoną minę
- Wybawiłem ja wiele razy, ciebie też wybawiłem księżniczko - uśmiechnął sie
- Oh, nie nazywaj mnie tak - nadasałam się
Leo wstałał z kanapy po czym mnie z niej zdjął.
- No co ty robisz? 
- Niosę cie do twojego łoża księżniczko, bo jesteś chyba trochę zmęczona.
- Tylko trochę - Leo odstawił mnie na ziemię - A zatem mój ksiaże na białym koniu, za wybawienie księżcznczki z opresji przed złym smokiem Blackiem muszę ci dać nagrodę.
- O, to mnie zainteresowało - wzięłam go za rękę - Jestem ciekaw jaka to nargroda.
- No to chodź na górę, a sie przekonasz - tym razem to ja go pociagnęnęłam w stronę schodów 





sobota, 3 sierpnia 2013

173.

 Przez jeden dzień tyle się zdarzyło. W podświadomości pożegnałam Syriusza. Jeszcze bardziej poznałam Leo i chyba ... i chyba się zakochałam. To takie banalne. Black mnie skrzywdził i znalazłam sobie drugiego. Ale Leo jest inny (i znów tekst jak wyjęty żywcem z kiczowatego romansu), umie mnie słuchać i nie jest obojętny, a poza tym to artysta! To moja pokrewna dusza.
 Gdy otworzyłam oczy moją pierwszą myślą było - "Lily". Powinnam do niej napisać czy coś i przenieść wszystkie moje rzeczy tu. Ale tym zajmę się później. Zauważyłam, że w łóżku nie ma Leo. Prędko wstałam poprawiając jego koszulkę, w której spałam. Zbiegłam prędko ze schodów i przeszłam do kuchni. Poczułam zapach kawy. Gdy przekroczyłam próg spojrzałam na Leonarda, który męczył się ze zrobieniem jajecznicy.
- O już wstałaś! - wyłączył palnik i podszedł do mnie
Objął mnie w pasie i powiedział radośnie:
- Może poznasz moją przyjaciółkę?
- Jasne, czemu nie.
- Wpadnie zaraz, ma na imię Cassie i przeprowadziła się tu z Bristolu*. Wiele przeszła. Ciężko chorowała na anoreksję. Później poznała chłopaka przez którego też cierpiała. Jej przyjaciel zmarł na jej oczach. Uznała, że się musi uciec i zacząć nowe życie. Najpierw szło jej świetnie, ale wpadła w nieprzyjemne towarzystwo. Zażywała coraz więcej narkotyków. W sumie dzięki temu ja poznałem. Spotkałem ją nocą w parku. Robiłem nocne zdjęcia i zobaczyłem ją skuloną na ławce. Akurat wtedy przezywała ciężki okres. Zabrali jej mieszkanie i już trzecią noc z rzędu przesypiała na ławce. No co miałem zrobić, zaprosiłem ja do domu. I tak się poznawaliśmy. W końcu zamieszkała tu na stałe. Wychodzi powoli z uzależnienia, ale jest jej ciężko - opowiedział całą historie, a w między czasie przeszliśmy z progu do stolika, gdzie na talerzu leżała pyszna jajecznica.
- Czy ty każdą zdesperowaną dziewczynę, która poznasz nocą zapraszasz do domu ? - spojrzałam się na niego przeszywającym wzrokiem
- Nie - zaśmiał się - Tylko was dwie.
Poranek miną szybko. Cassie nie było widać. Zdążyłam pójść do łazienki i zrobić się na "bóstwo" oraz oglądną z Leo jakiś śmieszny serial, który właśnie leciał w telewizji.
- Nie wiem o czym mam rozmawiać z Cassie - powiedziałam podczas, gdy zrobili przerwę na reklamy - Znając mnie palne coś o tym chłopaku, albo jej chorobie.
- To nie tak, ze ona za każdym razem, gdy ktoś powie "Sid"**, albo "anoreksja" wpada w chandrę. Przyjęła już to do siebie. Po prostu spróbuj nie wspominać jej o tym przy pierwszym spotkaniu - wziął pilot i przełączył na inny kanał
- To o czym ma z nią rozmawiać? - spytałam biorąc z talerza frytkę



- Jesteście dziewczynami, na pewno będziecie miały o czym gadać - zaśmiał się
Dałam mu kuksańca w bok. Za to on złapał mnie za ręce, przyciągną do siebie i dał mi całusa. Wtedy ktoś otworzył drzwi do salonu.
- Oh, cześć - to była Cassie
Była ubrana w kwiecistą bluzkę i białą spódnicę przed kolano. Na nosie miała duże okulary przeciwsłoneczne z białymi oprawkami. Na głowę nałożyła słomiany kapelusz.
- Yhm .. cześć, jestem Dorcas - wstałam i przywitałam się z nią
- Śliczna - uśmiechnęła eis


- Hmm .. dzięki? - spojrzałam na Leo wzrokiem proszącym o pomoc
- To może ty Cassie pójdziesz na górę do swojego pokoju, przebierzesz się czy coś?
- Jasne, jasne, widzę, że chcecie zostać sami - pościła do mnie oko
- Po prostu chcemy porozmawiać - Leo sprzeciwił się
- Wow, jesteście tacy uroczy. Pasujecie do siebie - i wyszła z salonu po drodze zdejmując kapelusz.


    Po 10 minut Cassie wyszła z mieszkania ubrana już w bluzkę w czarne paski i spodnie w takim samym kolorze. Skoro nie było jej już w domu postanowiłam powiedzieć Leonardowi o tym kim jestem i gdzie się uczę. Nie chciałam tego taić przed nim, w końcu i tak by się dowiedział. 
- Leo, muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam - Nie przerywaj mi, bo później już tego nie skończę. Wcześniej powiedziałam ci, że mnie nie znacz i nigdy nie poznasz. No, ale zobacz jak się sprawy potoczyły. Więc chcę ci teraz wyjawić całą prawdę. Jestem czarownicą. Uczę się w szkole o nazwie Hogwart i nie mam pojęcia gdzie ona tak naprawdę jest położona więc się nawet mnie nie pytaj. Teraz czekam na twój śmiech i zdanie "niezły żart".
- Tak myślałem - spojrzał na mnie z rozbawieniem
- To nie ... że co? - powiedziałam, bo chyba nie dosłyszałam 
- No domyśliłem się, że jesteś czarownicą - zrobiłam zdezorientowaną minę - Raz z twojej torebki wystawała różdżka. Jaka normalna dziewczyna nosi patyk w torebce? Pewnie myślisz, skąd ja w ogóle wiem o Hogwardzie, Pokątnej i innych magicznych sprawach - pokiwałam głową bo nie zdołałam nic powiedzieć - Jestem charłakiem.
A to mnie już do końca zszokowało. Przecież to on miał się zachowywać dokładnie tak jak ja teraz. Leo spojrzał na mnie i uśmiechnął się, prawdopodobnie po zobaczeniu mojej komicznej miny.
- Moi rodzice są czarodziejami, moja siostra też. Jest ode mnie starsza o rok. Dzięki niej poznałem magiczny świat. Kiedyś byliśmy w Anglii w odwiedziny u wujka. On zabrał nas na pokątną. To cudowne miejsce. Byłem tez kiedyś w Akademia Magii Beauxbatons, chyba na jakimś przedstawieniu mojej siostry. 
  Na tej opowieści minęło około półgodziny przez moje liczne pytania. Gdy skończył zapytałam:
- Może jest taka możliwość, że trzymasz gdzieś tu w ukryciu sowę? - zapytałam z nadzieja
- Niestety nie ...
- Muszę szybko napisać do przyjaciółki, na pewno się martwi - wtrąciłam, po czym przegryzłam wargę
- Ale mogę ją "znaleźć" - dokończył - jeden z moich znajomych ma sowę i jest prawdopodobieństwo, że mi ją pożyczy.
- Dziękuje - pocałowałam go w policzek
- No to ja się do niego przejdę  a ty napisz ten list. Gdzieś w moim pokoju powinno być pióro, kartki leżą na biurku - mówił nakładając buty
- Okej.
- Będę za mniej niż godzinę.
I wyszedł.

     ~Lily~
 Dorcas, Dorcas, Dorcas, Dorcas. Tylko to miałam w głowie przez cały dzień. W nocy nie spałam, bo też tylko o tym myślałam. Bałam się, że coś sobie zrobiła. Mogło się zdarzyć wszystko. Teraz leże z James'em na kanapie w salonie. Czekamy razem na jakieś wieści. Remus, Peter, Mary i Alicja pożyczyli samochód od właściciela budynku (ma na imię Harold), aby jeździć po mieście w poszukiwaniu Dor. Marlena poszła do sklepu, a Syriusz siedzi w pokoju cały dzień.
- Jest możliwość, że gdzieś się zatrzymała - James od samego rana mnie tak pocieszał - Nie możemy przecież przewidywać tylko najgorszego.
- Masz rację - wtuliłam się w niego - Ale naprawdę się martwię.
- Poczekajmy jeszcze trochę - objął mnie - Dorcas nie jest głupia, da sobie rade.
  Po tej rozmowie zasnęliśmy. 



Obudziło mnie głośne stukanie w szybę. Szybko wstałam i podeszłam do okna. Okazało się, że to mała sówka. Wpuściłam ją do środka. Ona tylko wyrzuciła list z dzioba na stół i wyleciała. Na kopercie było napisane moje imię. Jednym ruchem rozdarłam kopertę i wyjęłam list. 

Kochana Lily!
Bardzo cię przepraszam. Wcześniej nie miałam jak do ciebie napisać. Wiem, że na pewno się martwisz. Ale u mnie wszystko w porządku. Nie zamierzam wracać do was. Tu gdzie jestem jest mi dobrze. I nie chce pisać gdzie się znajduje. Zaufaj mi, opowiem ci o wszystkim, gdy będziemy już wracać. Teraz jestem szczęśliwa i nie chce tego psuć. Proszę cie tylko o jedno: spakuj moje rzeczy i połóż je na moje łózko, chcę je wszystkie przenieść do mnie.  I pamiętaj, nie martw się o mnie. 
Dorcas

Czytałam ten list jeszcze może z 5 razy. Musiało coś wreszcie do mnie dotrzeć. Dorcas jest cała i zdrowa, i szczęśliwa. Nagle się rozpłakałam, w sumie nie wiem z jakiego powodu. Po prostu ciesze się, że wszytko u niej dobrze. Ale wolałabym żeby była tu z nami. Podeszłam do drzwi balkonowych i różdżką nakreśliłam kształt. Wyglądało to, jakby Dorcas siedziała na balkonie, popijając jej ulubioną herbatę.

 James wstał z kanapy i przytulił mnie.
- Co się stało? - zapytał
- Dostałam lis od Dor - pociągnęłam nosem. - Jest okej.
- Co to znaczy "jest ok"?
- No sam przeczytaj - podałam mu kartkę, po czym poszłam do pokoju spakować rzeczy Dorcas.



* -Bristol, miasto w Anglii. Cassie to jedna z bohaterów serialu "Skins", w którym jest opisane jest życie zanim przyjechała do Paryża ( w serialu przeprowadziła się do Nowego Jorku)
** - były chłopak Cassie