poniedziałek, 26 stycznia 2015

280.

  Jeden z ostatnich dni września okazał się wyjątkowo ciepły. Z tej okazji opiekunowie domów zorganizowali wyjście do Hogsmeade nie tylko dla klas od III roku, ale też dla całej szkoły. Młodsi uczniowie byli w niebo wzięci, dla nas było to tylko wyrwanie się z monotonnego trybu. 
  Jak zwykle przygotowanie do wyjścia zajęło dziewczynom masę czasu, bo nie przewidziały tak ładnej pogody. Jednak udało im się w końcu coś znaleźć. 

Lily

Alicja

Dorcas 
Mary

Marlena

  Jak w każdy weekend Hogsmeade było przepełnione czarodziejami. Właściwie to gdzie by się nie weszło, trzeba było się cisnąć, a w kawiarniach i barach długo czekać na wolny stolik. Na szczęście udało nam się trafić w porę, gdy w Pubie pod Trzeba Miotłami nie było godziny szczytu. Usiedliśmy w schowanym stoliku pod oknem, które było naszym ulubionym miejscem. Zamówiliśmy po piwie kremowym dla każdego, dla mnie lemoniadę, a czekając na nie, rozmawialiśmy o wszystkim: rozpoczynającym się ciężkim roku szkolnym, urodzinach Franka, zbliżających się urodzinach Mary, która jak się okazuje nie chce ich spędzić hucznie i o wielu innych sprawach typowych dla nastolatków. O dziwo nie poruszyliśmy tematu mojej ciąży. Czuję, że wszyscy powoli przyzwyczaili się do niej i włączyli ją w codzienność. Po jakiś dwóch godzinach wyszliśmy z pubu i udaliśmy się w stronę Miodowego Królestwa. Nagle przeszył mnie chłód. Reszta poczuła to samo. Od razu pomyśleliśmy, że ta ciepła pogoda nie zostanie z nami na długo. Jednak tu chyba nie chodziło o temperaturę. Z miejsca w którym staliśmy było widać wielki cień pędzący w naszą stronę. Ludzie zaczynali uciekać. Razem z czernią pojawili się ... śmierciożercy. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Od dawna już sądziliśmy, że już nigdy ich nie zobaczymy. Właściwie, to zupełnie o nich zapomnieliśmy i tak było łatwiej. 
  W przypływie strachu nie wiedziałam co zrobić. Lily krzyknęła "Dorcas!", więc odwróciłam się w ich stronę. Jej zawołanie oznaczało tak naprawdę "Dorcas ocknij się i biegnij", gdyż oni byli już 5 metrów przede mną. Chciałam rzucić się w pęd za nimi, ale niespodziewanie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Biegłam, ale jak stara baba. Zapomniałam, że mam okropnie spuchnięte stopy przez ciąże. Czarny cień był już coraz bliżej, a ja nie mogłam nic poradzić na moje tępo. Od napinania mięśni ze stresu bolało mnie dosłownie wszystko. 
  Wtedy poczułam jeszcze mocniejszy ból przeszywający moje plecy, a jednocześnie łagodzący wszystkie inne dolegliwości. Zdałam sobie sprawę z tego, że upadam, ale nie wiem czemu w tak wolnym tempie. Każdy krzyk biegnących ludzi słyszałam aż zbyt wyraźnie. Jeden był wyjątkowo przeraźliwy. Ktoś krzyknął "Dorcas!", gdy walnęłam plecami o beton. To nie była Lily. "Ktoś" chwycił mnie w tali i krzyczał moje imię rozpaczliwie. 


  Spróbowałam otworzyć oczy, był to wielki wysiłek, ale udało mi się. Przez ułamek sekundy zobaczyłam twarz ... Syriusza. 

3 komentarze:

  1. Jejku jak możesz mi to robic! Mam czekać AŻ do poniedzialku na nowy rozdział!? Na poczatku myślałam, że opiszesz jakąś rozmowę miedzy nimi jak siedzą sobie wszyscy spokojnie w Trzech Miotłach albo cos. No ale ten koniec mnie na prawdę zaskoczył! ;3 I to jak Syriusz do niej podbiegł i zaczął krzyczeć jej imię było taki, no nie wiem nawet jakiego słowa użyć :O zaczynam miec coraz lepsze zdanie o Syrim.
    Pozdrawiam i życzę weny! Oby nowy rozdział był nieco szybciej niż w poniedziałek ;x :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Blagrh!!!! Ej, ja się boję... O^O moja chora wyobraźnia pokazuje mi różne straszne wizje ;_; Dor nic nie będzie, prawda?? Dziecku też?? O^O
    A tak z innej bańki... No Black, wreszcie XD mogę cię wielbić dalej XD
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Grrr… wredne śmierciojadki! Śmiać się czy płakać? Syri i Dor! Syri i Dor ^^ Czekaj… ale temu jej dziecku się nic nie stanie. Nie stanie, prawda? Powiedz, że się nie stanie!

    :* :*
    Luna

    OdpowiedzUsuń