poniedziałek, 22 lipca 2013
Prorok (nie)codzienny #9
Hej! Wyjeżdżam na tydzień. Nie ma tam internetu, więc dodam coś dopiero po 29 lipca. Ostatnio nie miałam czasu na pisanie. Jakoś przybyło problemów. Straciłam trochę wenę i myślę, ze wyjazd dobrze mi zrobi. Do zobaczenia :)
sobota, 13 lipca 2013
172.
Przez całą drogę do mieszkania Leo poznawaliśmy się. Okazało się, ze słuchamy tej samej muzyki, lubimy tych samych artystów. Opowiedział mi kilka historii z jego dzieciństwa, a ja ze swojego. Łatwo szło mu rozśmieszanie mnie, co natychmiastowo poprawiło mi humor. Ale wciąż myślałam o Syriuszu.
- Gdzie się poznałaś ze swoimi przyjaciółkami? - zapytał
Opowiedziałam mu wcześniej o Lily, Marlenie, Alicji i Mary.
- W Hog ... - w myślach palnęłam się w głowę - W szkole. A własnie do jakiej szkoły chodzisz?
- Ja rzuciłem szkołę, już wiem co chce robić w życiu, do tego wielkie wykształcenie mi się nie przyda. Wole teraz zacząć już pracować, żeby w przyszłości się rozwinąć.
- To bardzo mądre. Też najbardziej w świecie chciałabym malować - odparłam, po czym przeskoczyłam małą kałuże
- To też rzuć szkołę - powiedział jakby była to najłatwiejsza droga.
- Ale to nie jest takie proste.
Szliśmy jeszcze krótki czas, aż doszliśmy do małej kamienicy.
- Tu mieszkam! - zatoczył ręką półkole
- Podoba mi się - zawsze chciałam mieszkać w starej kamienicy.
- Serio? - zdziwił się
- Serio.
Leo otworzył mi drzwi i weszliśmy do średniej wielkości mieszkania. Było tam bardzo cicho.
- A przypadkiem twoja koleżanka nie miała urządzić tu imprezy? - rozejrzałam się po salonie
- Miała, prawdopodobnie przenieśli się gdzieś indziej - wzruszył ramionami - Zostaniesz?
- Jasne - spojrzałam na zegarek, była już północ - A mogę zostań na noc?
- Nie ma problemu - uśmiechną się - Mieszkam sam.
Wprowadził mnie po schodach na górę żebym się odświeżyła. Dał mi ręcznik i swoją bluzę. Moja bluzka, tak jak włosy trochę się przemoczyły, po tym jak jakiś samochód przejechał po kałuży i mnie ochlapał. W łazience pachniało męskimi perfumami i dziwną świeżością. Szybko umyłam twarz i nałożyłam bluzę. Dopiero teraz poczułam, że śmierdzę alkoholem. Co za wstyd. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, gdzie siedział Leo.
- Przepraszam za kłopot - powiedziałam w progu łamiącym się głosem
Pomyślałam od razu o Syriuszu (już wszystko mi o nim przypomina). Te same słowa powinnam i do niego powiedzieć. Przez cały nasz związek robiłam mu kłopot, tak to wygląda. Prawdopodobnie już dawno kusiło go, żeby mnie rzucić i znaleźć sobie inną.
- Gdzie popełniłam błąd? - wyszeptałam cicho, choć wcale nie chciałam
Po policzku popłynęła mi łza. Jestem nie odpowiednia dla Syriusza. On jest przebojowy, wszyscy go kochają. A ja? Na pozór jestem śmiała i otwarta. Ale nie wszyscy wiedzą, że to nie prawda. W tłumie zawsze zanikam. Chowam się przed potwornym światem. Leo wstał z kanapy i podszedł do mnie.
- Czemu znowu płaczesz? - wziął mnie za rękę, aby mnie uspokoić, pomogło.
- Mogę się tobie wyżalić? - spytałam łkając
- Jasne - objął mnie ramieniem i podprowadził do sofy, skinął głową na znak ,że mogę zaczynać.
Opowiedziałam mu cała historię zaczynając od dzisiejszego wieczoru. Wspomniałam o rozmowie nad jeziorem, którą przeprowadziłam z Syriuszem. O tym jak nie miałam wystarczająco siły, żeby wrócić i powiedzieć Blackowi co o nim myślę. Leonard mnie słuchał, co chwilę kiwając głową ze zrozumieniem. Gdy skończyłam powiedział:
- Jak chcesz to możesz tu zostać, aż do wyjazdu z Paryża.
- Naprawdę? - uradowałam się
- No jasne, możesz nocować w pokoju, w którym czasem śpi moja przyjaciółka, na pewno się nie obrazi - uśmiechną się
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko stary zegar, który wisiał na ścianie i krople deszczu uderzające o szybę. Leo już tyle dla mnie zrobił, więcej niż Syriusz przez cały nasz związek. Spojrzałam na Leo, on też na mnie patrzył, jakby czytał mi w myślach. Przez chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy. Nagle on przysuną się bliżej i mnie pocałował.
Znieruchomiałam. Nie spodziewałam się tego, chociaż od wejścia do tego mieszkania sama myślałam o tym. Nagle Leo odsuną się.
- Przepraszam - powiedział - Nie powinienem.
- Powinieneś- pociągnęłam go z powrotem do siebie.
Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Poczułam radość. Od kiedy zobaczyłam, że Syriusz mnie zdradza czułam pustkę w sercu. Teraz czuję tylko przysłowiowe motylki. Potem daliśmy się ponieść emocjom.
- Gdzie się poznałaś ze swoimi przyjaciółkami? - zapytał
Opowiedziałam mu wcześniej o Lily, Marlenie, Alicji i Mary.
- W Hog ... - w myślach palnęłam się w głowę - W szkole. A własnie do jakiej szkoły chodzisz?
- Ja rzuciłem szkołę, już wiem co chce robić w życiu, do tego wielkie wykształcenie mi się nie przyda. Wole teraz zacząć już pracować, żeby w przyszłości się rozwinąć.
- To bardzo mądre. Też najbardziej w świecie chciałabym malować - odparłam, po czym przeskoczyłam małą kałuże
- To też rzuć szkołę - powiedział jakby była to najłatwiejsza droga.
- Ale to nie jest takie proste.
Szliśmy jeszcze krótki czas, aż doszliśmy do małej kamienicy.
- Tu mieszkam! - zatoczył ręką półkole
- Podoba mi się - zawsze chciałam mieszkać w starej kamienicy.
- Serio? - zdziwił się
- Serio.
Leo otworzył mi drzwi i weszliśmy do średniej wielkości mieszkania. Było tam bardzo cicho.
- A przypadkiem twoja koleżanka nie miała urządzić tu imprezy? - rozejrzałam się po salonie
- Miała, prawdopodobnie przenieśli się gdzieś indziej - wzruszył ramionami - Zostaniesz?
- Jasne - spojrzałam na zegarek, była już północ - A mogę zostań na noc?
- Nie ma problemu - uśmiechną się - Mieszkam sam.
Wprowadził mnie po schodach na górę żebym się odświeżyła. Dał mi ręcznik i swoją bluzę. Moja bluzka, tak jak włosy trochę się przemoczyły, po tym jak jakiś samochód przejechał po kałuży i mnie ochlapał. W łazience pachniało męskimi perfumami i dziwną świeżością. Szybko umyłam twarz i nałożyłam bluzę. Dopiero teraz poczułam, że śmierdzę alkoholem. Co za wstyd. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, gdzie siedział Leo.
- Przepraszam za kłopot - powiedziałam w progu łamiącym się głosem
Pomyślałam od razu o Syriuszu (już wszystko mi o nim przypomina). Te same słowa powinnam i do niego powiedzieć. Przez cały nasz związek robiłam mu kłopot, tak to wygląda. Prawdopodobnie już dawno kusiło go, żeby mnie rzucić i znaleźć sobie inną.
- Gdzie popełniłam błąd? - wyszeptałam cicho, choć wcale nie chciałam
Po policzku popłynęła mi łza. Jestem nie odpowiednia dla Syriusza. On jest przebojowy, wszyscy go kochają. A ja? Na pozór jestem śmiała i otwarta. Ale nie wszyscy wiedzą, że to nie prawda. W tłumie zawsze zanikam. Chowam się przed potwornym światem. Leo wstał z kanapy i podszedł do mnie.
- Czemu znowu płaczesz? - wziął mnie za rękę, aby mnie uspokoić, pomogło.
- Mogę się tobie wyżalić? - spytałam łkając
- Jasne - objął mnie ramieniem i podprowadził do sofy, skinął głową na znak ,że mogę zaczynać.
Opowiedziałam mu cała historię zaczynając od dzisiejszego wieczoru. Wspomniałam o rozmowie nad jeziorem, którą przeprowadziłam z Syriuszem. O tym jak nie miałam wystarczająco siły, żeby wrócić i powiedzieć Blackowi co o nim myślę. Leonard mnie słuchał, co chwilę kiwając głową ze zrozumieniem. Gdy skończyłam powiedział:
- Jak chcesz to możesz tu zostać, aż do wyjazdu z Paryża.
- Naprawdę? - uradowałam się
- No jasne, możesz nocować w pokoju, w którym czasem śpi moja przyjaciółka, na pewno się nie obrazi - uśmiechną się
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko stary zegar, który wisiał na ścianie i krople deszczu uderzające o szybę. Leo już tyle dla mnie zrobił, więcej niż Syriusz przez cały nasz związek. Spojrzałam na Leo, on też na mnie patrzył, jakby czytał mi w myślach. Przez chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy. Nagle on przysuną się bliżej i mnie pocałował.
- Przepraszam - powiedział - Nie powinienem.
- Powinieneś- pociągnęłam go z powrotem do siebie.
Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Poczułam radość. Od kiedy zobaczyłam, że Syriusz mnie zdradza czułam pustkę w sercu. Teraz czuję tylko przysłowiowe motylki. Potem daliśmy się ponieść emocjom.
wtorek, 9 lipca 2013
171.
Byłam załamana. Przed chwilą na własne oczy zobaczyłam jak mój chłopak mnie zdradza. Najpierw pomyślałam, że to sen. Ale ten koszmar wydarzył się naprawdę. Od razu po tym zdarzeniu uciekłam. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Po moich policzkach spływały słone łzy. Usłyszał jeszcze wołanie Syriusza "Dorcas!" oraz krzyk Lily "zostaw ją!". Chciałam tam wrócić i wykrzyczeć to co o nim myślę. Pamiętam nadal naszą rozmowę nad jeziorem. Obiecałam mu, że nie zakocham się w żadnym Francuzie, ale on tego samego mi nie obiecał. Jakby miał już dawno zaplanowaną zdradę. Usiadłam na ławce i zaszlochałam jeszcze mocniej. Jedni przechodni patrzyli na mnie krzywo, drudzy z współczuciem. Starsza kobieta podeszłą do mnie i wręczyła mi chusteczkę. Spojrzałam przed siebie. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam sklep monopolowy. Zaszła mnie wielka ochota upicia się. Zajrzałam do mojej torebki. Miałam tam trochę pieniędzy, więc weszłam do sklepu naprzeciwko. Sprzedawca spojrzał na moje zapłakane oczy, uśmiechną się pokrzepiająco i spytał się co podać. Wskazałam ręka na butelkę, bo głos uwiązł mi w gardle. Sprzedawca nawet nie poprosił mnie o dowód. Nie wiem czy z racji mojego stanu, czy po prostu wszystko miał w dupie. Wyszłam szybkim krokiem ze sklepu. Szłam dalej przed siebie, nawet nie wiedziałam gdzie. Piłam idąc, już o niczym nie myślałam. Spojrzałam na szybę w jednym z budynków. Wyglądałam makabrycznie. Tusz spływał mi na policzki, miałam zapuchnięte oczy, lekko roztrzepane włosy. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka z aparatem.
- Przepraszam - powiedział patrząc mi w oczy
- Nie ma za co - odburknęłam, czułam, że jestem już pijana
- Mogę zrobić ci kilka zdjęć? - wskazał na aparat
- Robisz zdjęcia zapłakanym, pijanym dziewczynom? - wyjęłam z torebki papierosa i go zapaliłam
- Palącym też - zaśmiał się - Jetem fotografem amatorem, chodzę nocą po mieście i robię zdjęcia rożnym ludziom. Nawet nie wyobrażasz jaka jest różnorodność charakterów w Paryżu.
- A czemu chcesz zrobić zdjęcia akurat mnie? - znów zaczęłam płakać niewiadomo czemu
- Bo tak wyglądasz pięknie, masz coś w sobie magnetycznego. A to,w jakim jesteś stanie świadczy o tym, że coś skrywasz - zaczął ustawia coś w aparacie.
- W ogóle mnie nie znasz i nigdy nie będziesz - uśmiechnęłam się.
- Poznałem już twój uśmiech, tyle mi wystarcza - oddał uśmiech.
- No dobra niech ci będzie, możesz robić co ci się żywnie podoba. Już nic mnie nie obchodzi.
Zaczął robić zdjęcia. Nawet nie dawał mi żadnych poleceń co mnie zdziwiło.
- Czemu nie mówisz mi co mam robić? - zapytałam
- Bo robię zazwyczaj w pełni naturalne zdjęcia. To znaczy, że moje modelki i modele robią to co chcą. Powinni wyglądać tak jakby mnie tu nie było. Jesteś do tego stworzona.
Chyba się uśmiechnęłam. To dziwne dla mnie poczuć się docenioną. Zazwyczaj nie dostaję takich komplementów. W Hogwarcie jestem znana jako "dziewczyna Syriusza". Nigdy mi się to nie podobało.
- Przepraszam - powiedział patrząc mi w oczy
- Nie ma za co - odburknęłam, czułam, że jestem już pijana
- Mogę zrobić ci kilka zdjęć? - wskazał na aparat
- Robisz zdjęcia zapłakanym, pijanym dziewczynom? - wyjęłam z torebki papierosa i go zapaliłam
- Palącym też - zaśmiał się - Jetem fotografem amatorem, chodzę nocą po mieście i robię zdjęcia rożnym ludziom. Nawet nie wyobrażasz jaka jest różnorodność charakterów w Paryżu.
- A czemu chcesz zrobić zdjęcia akurat mnie? - znów zaczęłam płakać niewiadomo czemu
- Bo tak wyglądasz pięknie, masz coś w sobie magnetycznego. A to,w jakim jesteś stanie świadczy o tym, że coś skrywasz - zaczął ustawia coś w aparacie.
- W ogóle mnie nie znasz i nigdy nie będziesz - uśmiechnęłam się.
- Poznałem już twój uśmiech, tyle mi wystarcza - oddał uśmiech.
Zaczął robić zdjęcia. Nawet nie dawał mi żadnych poleceń co mnie zdziwiło.
- Czemu nie mówisz mi co mam robić? - zapytałam
- Bo robię zazwyczaj w pełni naturalne zdjęcia. To znaczy, że moje modelki i modele robią to co chcą. Powinni wyglądać tak jakby mnie tu nie było. Jesteś do tego stworzona.
Chyba się uśmiechnęłam. To dziwne dla mnie poczuć się docenioną. Zazwyczaj nie dostaję takich komplementów. W Hogwarcie jestem znana jako "dziewczyna Syriusza". Nigdy mi się to nie podobało.
- Chcę aby ktoś mnie kochał - wypaliłam nawet nie myśląc o tym co mówię
- Jestem Leonard - przedstawił się - dla przyjaciół Leo.
- Dorcas.
- Widzę, że poprawił ci się trochę humor - uśmiechną się promiennie.
- Trochę - znów przypomniało mi się to nieprzyjemne zdarzenie.
Spojrzałam w dół, po policzku spłynęła mi jedna łza.
- Ale nie płacz już więcej - dotknął mojego podbródka, żebym spojrzała mu w oczy.
- Nie mam zamiaru - odpowiedziałam.
Nastała niezręczna cisza. Nagle Leo powiedział:
- No choć, Dor. Idziemy poimprezować - odstawił przede mną jakiś dziwny taniec
- Nie mam na to nastroju - odpowiedziałam naburmuszona, choć tak naprawdę rozśmieszył mnie jego taniec.
- No proszę cię, trochę się rozerwiesz - wziął mnie za rękę i zrobił obrót - Moja przyjaciółka zrobiła dziś imprezę w moim mieszkaniu.
- Masz trochę racji, no to chodźmy - spojrzałam znów na swoje odbicie - wyglądam strasznie.
- Mam w domu wodę - zaśmiał się
Znów wziął mnie za rękę, ale tym razem poczułam, że czuję się bezpiecznie.
niedziela, 7 lipca 2013
Paryż
Bonjour! Na początku chce Was bardzo, bardzo, bardzo przeprosić. Rozdział miał być tak dawno, a ja wciąż przedłużałam. No cóż najpierw było zakończenie roku. Co do czego straciłam wenę. Gdy już skończyłam przyszły wakacje i nie miałam czasu zrobić poprawy i dodać zdjęć. Ale rozdział jest już gotowy! Od razu na wstępie powiem, ze raczej nie będę już więcej pisała tego typu rozdziałów. Naprawdę, nie starcza mi na to czasu. Dokładnie to przemyślałam i doszła do wniosku, że lepiej będzie, gdy będę wstawiła po przynajmniej jednego posta dziennie o ile starczy mi czasu. W taki sposób będę zadowolona ja, jak i wy.
Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia. Gdy je zauważycie piszcie o nich w komentarzach, gdy ważne jest dla mnie ich zwalczanie. A więc zapraszam do czytania :)
~Lily~
Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia. Gdy je zauważycie piszcie o nich w komentarzach, gdy ważne jest dla mnie ich zwalczanie. A więc zapraszam do czytania :)
~Lily~
Nareszcie jesteśmy w Paryżu. Właśnie
wchodzimy do naszej tygodniowej kwatery. Z akademii zabrała nas McGonagall,
która magicznie wysłała nas tu. W sumie możemy robić co nam się żywnie podoba.
Jednak jako tako będzie nas pilnował właściciel budynku, także czarodziej. Już nie mogę się doczekać co nam przyniesie
ta wycieczka.
- Długo będziesz
jeszcze tak dumała? – z rozmyśleń wyrwał mnie głos Dorcas
- Ekhm … nie-
odpowiedziałam
Cała grupa z
Gryffindoru stała przed dużymi białymi drzwiami. Tym razem dostaliśmy ostatnie
piętro. Ze zniecierpliwieniem patrzyliśmy jak Syriusz męczy się z zamkiem do
drzwi.
- Sam spróbuj je
otworzyć – powiedział Łapa do James’a w odpowiedzi na jego śmiech
- Alohomora – wypowiedział zaklęcie
Potter, jednak nic się nie stało.
Syriusz prychną.
- Tak myślałam, na te
drzwi nie działają czary, to przed włamaniem – wyjaśniłam.
- Dziękujemy, twoje
gadanie dużo nam da – odburkną Black
- Och daj mi to! –
krzyknęła zdenerwowana Dor i zabrała od swojego chłopaka duży klucz
Dziewczyna otworzyła
drzwi bez problemu, po czym ominęła osłupionego Syriusza. W jej ślady poszła
reszta. Mieszkanie było bardzo luksusowe. Była tu kuchnia, wielki salon, dwa pokoje, dwie łazienki i
duży balkon z pięknym widokiem na wieżę Eiffla.
- Podoba mi się tu,
chodźmy zobaczyć pokoje – powiedziała Mary
Jak powiedziała
McDonald tak zrobiliśmy. Wraz z
dziewczynami weszłam przez kremowe drzwi. Pokój był dość duży. Spokojnie
moglibyśmy wszyscy się tu pomieścić. Zauważyłam 5 łóżek przykrytych białą
pościelą. Naprzeciwko nich stała jedna toaletka na nas pięć. Masakra. Gdy
dziewczyny zachwycały się widokiem ja weszłam do łazienki. Była ogromna! Prawie
tak duża jak nasza sypialnia. Od razu rzuciła mi się w oczy duża wanna, która
spokojnie mogła by pomieścić cztery osoby. Pod drugiej stronie łazienki stał
prysznic – równie sporych rozmiarów. Za ścianą była toaleta. Na półkach stało mnóstwo złotych świec i
innych ozdób co bardzo mi się spodobało. Do środka weszły dziewczyny
- Wow! – Marlena
zaniemówiła
- Jakie to … wielkie
– Dorcas rozglądnęła się dookoła- gdyśmy miały taką samą w Hogwarcie …
Wszystkie się
zaśmiałyśmy i wyszłyśmy z tego cuda.
- Pomyślałam, że
możemy zrobić tu taki sam wystrój jak w akademii – powiedziałam
- Też o tym
pomyślałam – Mary opadła na łóżko, po czym zrobiła błogą minę – Jakie ono jest
miękkie!
Znów wybuchłyśmy
śmiechem. Zabrałyśmy się do roboty i już po 5 minutach nasza sypialnia
wyglądała jak pokój w Beauxbatons. Rozpakowałyśmy swoje rzeczy, po czym
zrobiłyśmy plan najbliższych trzech dni.
- Musimy iść na
zakupy – popatrzyła na nas Alicja, gdyż to było oczywiste.
- Ja chcę zwiedzić
tutejsze muzea – powiedziałam stanowczo
- Znając życie Remus
też – wtrąciła Mary, a wszystkie dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco
- Ja wam wcale nie
każe iść z nami – odburknęłam
- Uff, całe szczęście
– Alicja odetchnęła z ulgą
Spojrzałam na nią wzrokiem godnym bazyliszka.
Przysięgłabym, że na chwile zamieniła się w kamień. W końcu wszystkie się roześmiały.
- Będzie cudownie –
rozmarzyła się Marlena
~Dorcas~
Następnego dnia
wstałam już o 9.00, ponieważ nie mogłam spać. Zawsze tak jest, gdy nocuje w
nowym miejscu. Schodząc z łóżka potknęłam się o moją torbę i padłam na łóżko
Lily. Nikogo na nim nie było. Podeszłam pod drzwi łazienki, lekko zapukałam,
żeby dziewczyny się nie obudziły, ale tam tez jej nie było. Oznaczało to, że
łazienka jest wolna! Po porannej toalecie
ubrałam się i wyszłam z sypialni. W kuchni nikogo nie było więc miałam
pełne pole do popisu. Powyjmowałam z szafek odpowiednie produkty i zabrałam się
do robienia naleśników. W miedzy czasie dołączyła do mnie Mary i zrobiła kawę.
- Widziałaś Lily? –
zapytała Mary
- No właśnie nie. Od
rana jej nie ma. Pewnie już pobiegła do jakiegoś muzeum– zaśmiałam się pod
nosem.
- Możliwe – odpowiedziała
Mary i wyjęła talerze
Z sypialni chłopaków
wyszedł Syriusz w samych bokserkach i z uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że na
śniadanie naleśniki – oblizał sobie usta
- Kto powiedział, że
to dla ciebie? – zapytałam powstrzymując śmiech na widok osłabiającej radości
Blacka
- No myślałam, ze dla
mnie te zrobisz … - Syriusz zrobił minę smutnego pieska
Mary się zaśmiała i
poszła do salonu, który mieścił się w jednym wielkim pomieszczeniu wraz z
kuchnią.
- Oj już dobrze,
tylko mi nie płacz – podeszłam do niego i dałam mu całusa w czoło, po czym
odeszła znowu do smażenia
- Tylko tyle ? – Łapa
stał jeszcze bardziej przybity
- A naleśnika chcesz?
– wróciłam do robienia śniadania dla mojego ukochanego
- No chcę, ale ciebie
też – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy i podszedł do mnie w dwóch
krokach
Objął mnie z tyłu i
zaczął całować po szyi. Było to bardzo przyjemne.
- Musisz to robić teraz? – powiedziałam z lekkim
oburzeniem
- A jak nie teraz to
kiedy?
- Później – Alicja
odpowiedziała śmiejąc się z sytuacji
- Skoro tak, to ja
zbieram swojego naleśnika i spadam, skoro ty mnie nie kochasz – Syriusz udał,
że pociąga nosem
Szybko wyłożyłam
ostatnie naleśniki na talerz i podbiegłam do Syriusza. Pocałowałam go
namiętnie, a on od razu oddał pocałunek.
- Nie można tak od
razu? – zaśmiał się
- Nie, wolę się z
tobą podroczyć – walnęłam go lekko w głowę i odbiegłam
- A wiecie może gdzie
wywiało James’a? – zapytał nas Black
- Zapewne jest tam
gdzie Lily – uśmiechnęłam się
~James~
O 8.00 rano wstałem i poszedłem prędko do
łazienki. Słyszałem jak Syriusz mówi przez sen wyniki ostatniego meczu w Quidditcha.
Cicho wszy szedłem z pokoju i udałem się do sypialni dziewczyn. Zaskoczyłam
mnie panująca tam czystość. Podszedł do łóżka Lily i delikatnie pogilgotałem
ją w stopy. Najpierw zaczęła cicho chichotać przez sen, po czym się obudziła.
- James? –zapytała ledwo
przytomna
- Tak. Zabieram cię
na śniadanie – odpowiedziałem
- A nie możemy go
zjeść tutaj? – powiedział przecierając oczy
- Nie, bo chcę być z
tobą sam na sam – pocałowałem ja w czoło
- No już dobrze –
Lily podniosła się z łóżka
Popatrzyła na mnie od
dołu do góry. Byłem tylko w bokserkach.
- No co? – spytałem
- A nic – spojrzał
się na mnie jeszcze raz – myłeś się już?
- Tak. A co, śmierdzę
?
- Nie – zaśmiała się
uroczo – pomyślałam, że może chcesz się umyć ze mną …
- O każdej porze –
zadeklarowałem
- Więc chodź – wzięła
mnie za rękę
Zaprowadziła mnie do
łazienki, która jest ogromna! Za pomocą magii zapaliłem wszystkie świeczki.
- Wanna czy prysznic
? – spytała zdejmując z siebie bluzkę, nie miała nic pod spodem
- Prysznic –
odpowiedziałem szybko i rozebrałem się
Weszliśmy do środka i
poleciał na nas strumień kojącej wody. Chciałem pocałować Lily, ale ona
odchylała głowę.
- No co ty robisz? –
spytałem zdumiony
- Chcę się umyć –
odpowiedziała stanowczo
- A ja chcę ciebie
pocałować – znów spróbowałem, ale ona zakryła mi twarz dłonią i zaczęła się
śmiać
Podroczyliśmy się
jeszcze przez jakiś czas.
- Pójdźmy na
kompromis - zaproponowałem – ja cie
umyje, a ty mnie pocałujesz
- Zgoda – Lily znów
się zaśmiała wtulając się we mnie
Uwielbiam to. Kiedy
ona jest blisko mnie nie myślę o żadnych przykrościach. Gdy się śmieje,
uśmiecha się uroczo, nawet gdy tylko na mnie patrzy zapominam o całym bożym
świecie.
- Kocham cię – powiedziałem
jej prosto w oczy
Ona zdezorientowana
popatrzyła się na mnie, jakbym powiedział, że niebo jest zielone. Potem
uśmiechnęła się i pocałowała mnie czule, jak nigdy dotąd.
- Ja ciebie też, a
teraz umyj mi plecy – odwróciła się i podała mi czerwoną gąbkę
Zaśmiałem się pod nosem i spełniłem jej
prośbę. Podczas tego, ona nuciła jakaś piosenkę. "Will you still love me when I'm no longer young and beautiful?"* – tylko
tyle z niej zdołałem usłyszeć, bo Lily śpiewała naprawdę cicho.
- Zawsze będę cie
kochał – wyszeptałem jej do ucha
Lily odwróciła się i
spojrzała mi prosto w oczy. Trwało to kilka minut, może godzin, kiedy ona
patrzy tak na mnie zapominam o czasie i o tym co się wokół dzieje. Jest tylko
ona.
~Dorcas~
Razem z Alicja, Mary
i Marlena poszłam zobaczyć wieże Eiffla. Później miała do nas dołączyć Lily, bo
umówiłyśmy się na popołudniowe zakupy. Wreszcie doszłyśmy na miejsce. Widok
mnie nie zachwycił. Zawsze myślałam, ze ta budowla jest wspaniała, a w
rzeczywistości jest to jedna z wielu wież na świecie. Są rzeczy o wiele
piękniejsze.
- Chyba ci się nie
podoba Dor – Alicja spojrzała na mnie
- Nie powala mnie
niczym – popatrzyłam na podnóże wieży , gdzie stał tłum ludzi –i chyba jestem
jedyna
- Masz rację, jesteś
jedyna – Mary przesunęła się, żeby przepuścić starsze małżeństwo – to miejsce idealne
dla zakochanych, spójrz ile ich tu!
Rozglądnęłam się.
Rzeczywiście wyglądało to jak plaga uroczo wyglądających par. Syriusz nigdy nie
zabierał mnie w typowo romantyczne miejsca. I byłam mu za to chyba wdzięczna,
no właśnie chyba. W Hogwarcie miałam kilku chłopaków, ale to były krótkie
związki. Z Black’iem to jest już tak na poważnie, o ile można w tym samym
zdaniu powiedzieć „Syriusz” i „powaga”. Ale powracając, to w Hogwarcie nie ma
za wielu romantycznych miejsc, nawet nie miał jak się wykazać. Może tutaj mnie
zaskoczy?
- Mnie się podoba! –
z rozmyśleń wyrwał mnie pisk Mary – podobno nocą jest tu jeszcze piękniej.
- To i tak nic nie
zmienia – dodałam oschle
Po prostu zawsze nie
lubiłam tego co inne dziewczyny. To całe „miasto miłości” mnie nie kreci. Poszłyśmy potem porobić trochę zdjęć, bo
dziewczyny bardzo nalegały.
Później przeszłyśmy trochę dalej na trawę i
położyłyśmy się na kocu. Trochę się pośmiałyśmy i pożartowałyśmy z naszych
chłopaków. Marlena trochę się zmieszała.
- Co jest Marl ? – zapytała
Ali
- Hmm … nic – spojrzałyśmy
na nią z troska. – Mogę wam zaufać?
- No jasne, powiedz
co ci leży na duszy – odłożyłam butelkę z woda do torebki i przysunęłam się do
niej.
- Chodzi o to, że
niezbyt układa nam się z Peterem. Ja … już nie czuje tego co dawniej. W sumie
już nic do niego nie czuję, stał się jakiś inny. Prawie w ogóle nie rozmawiamy,
a kiedy już zaczynamy on nagle wychodzi, mówiąc że musi coś załatwić- po
policzku spłynęła jej łza - On coś ukrywa. Najpierw myślałam, ze mnie zdradz..
- Nawet tak nie myśl
– Marlena nie dokończyła, gdyż Alicja jej przerwała – jesteś dla niego za
dobra, w sumie to nawet nie wiem z kim miałby cię zdradzić, ja nie wiem nawet
jak ty mogłaś się w nim zakochać!
- Ali! – Mary
spojrzała na nią groźnie
- Nie Mary, ona ma
rację – Alicja położyła jej rękę na ramieniu – jest jeszcze taka jedna sprawa,
o której ciężko mi będzie powiedzieć.
- My zawsze cię
wysłuchamy, jak nie dziś do kiedy indziej – powiedziałam patrząc na nią ze
współczuciem
- Nie, wolałabym mieć
to już za sobą- Marlena przełknęła ciężko ślinę – Ja … ja jestem lesbijką.
Nagle wszystkie
zaniemówiłyśmy. Nie wiedziałam co zrobić, czy obrzucić to w żart, czy dopytywać
się o szczegóły, w końcu lekko się do niej odsunęłam.
- Dziewczyny , tylko
to nie odwracajcie się ode mnie – powiedziała przez łzy, gdy zauważyła mój ruch
- Marlena, ja … -
Alicja odezwała się jako pierwsza – nawet nie wiem co powiedzieć, zszokowało
mnie to
- Nas wszystkie –
poprawiłam ją
Nastała niezręczna
cisza. Każda z nas myślała o tym, co właśnie powiedziała nam Marlena. Jest
lesbijką. To mnie naprawdę zdziwiło, bo nie wygląda mi na homoseksualistę.
Nigdy bym ja o to nie podejrzewała, przecież związała się z Peterem. A może od
tego trzeba było zacząć? W końcu Glizdogon urodą nie grzeszy. Ciekawe od jak dawna Marlenie podobają się
dziewczyny. A może od zawsze? A co jeśli podkochiwała się w jednej z n a s?
- Marleno, czy kiedyś
podobała ci się, któraś z nas? – zapytała Mary jakby czytała mi w myślach
- Nie wiem czy was
tym urażę, czy nie, ale zawsze traktowałam was tylko i wyłącznie jak
przyjaciółki – spojrzała na nas i uśmiechnęła się z trudem.
Chyba odetchnęłam z
ulgą. Chyba, bo to może tez znaczyć, że jestem mało atrakcyjna dla
lesbijki, a może tylko dla Marleny. W końcu
jesteśmy przyjaciółki od pierwsze roku.
- Proszę was tylko,
żebyście się ode mnie nie odwracały. Tylko wam o tym powiedziałam, bo jesteście
dla bardzo ważne i nie chce przed wami nic skrywać. To, ze jestem homo, nie
oznacza, ze się jakoś zmieniłam.
Pomyślałam, ze
Marlena ma rację. W końcu nie stałą się lesbijka wczoraj wieczorem, była taka
od dłuższego czasu, a my nie zauważyliśmy różnicy. To, ze jest homo nie
oznacza, że mamy na nią patrzeć jak na odmieńca. Miłość to miłość, jej się nie
wybiera.
- Marlena, ja jestem
z tobą – uśmiechnęłam się do niej – w końcu niczym więcej sie różnisz się od
nas, nadal jesteś starą dobrą Marleną.
McKinnon się
zaśmiała. Spojrzałam razem z nią na resztę dziewczyn. Pokiwały głowami, a to
oznacza, ze się zgadzają z moimi słowami. Wszystkie się przytuliłyśmy, tak jak
dawniej, jakby tej rozmowy nie było.
- Przepraszam za
spóźnienie, już jestem – podeszła do nas zadyszana Lily – coś przegapiłam?
- Troszeczkę – Marlena
się zaśmiała – zaraz ci wszystko powiem
~James~
3 godziny wcześniej
- Mogę wiedzieć,
gdzie mnie zabierasz? – Lily uśmiechała się przez całą drogę
- No chyba na
śniadanie – przeszliśmy na druga stronę ulicy – nie jesteś głodna?
- No jestem, jestem,
ale idziemy bardzo długo – ruda zwolniła tępa
- Nie marudź, zaraz będziemy.
Lily trochę się
naburmuszyła, ale dała się pociągnąć dalej. Przeszliśmy jeszcze przez trzy
uliczki, ale w końcu doszliśmy.
- No jesteśmy! –
pokazałem jej ręką mała kawiarnie
- Ale tu uroczo –
Lily się uśmiechnęła- ale musiałeś mnie taszczyć aż tu, nie było czegoś bliższego?
- A ty musisz tak marudzić?
– położyłem ręce na biodrach, jak to zawsze robi Ruda
- Nie przedrzeźniaj
mnie! – zrobiła obrażoną mine
- Ja się tu dla
ciebie staram, a ty masz w nosie moją ciezką prace – odwróciłem się od niej
plecami
Lily najpierw się
zawachała, ale po chwili była już przede mna.
- Zachowujesz się jak
kobieta- zaśmiałą się- no już, chodźmy do środka.
Pocałowała mnie,
wzięła za ręke i pociągnęła w stronę wejścia. Było tam naprawdę ładnie, na
srodku stała mała wieza Eiffla, która oświetlała wnętrze.
- Co zamawiamy? –
spytała Lily, kiedy zasiadlśmy przy
stole w drugim pomieszczeniu tej samej restauracji
- Ja zamawiam –
zabrałem od niej menu
- No dobrze, skoro
musze, to zdam się na ciebię – położyła swoją delikatną dłoń na mojej
Po chwili przyszła
kelnerka, a ja zmówiłem zamówienie. Był
to zestaw śniadaniowy : pieczywo, sałatka, dżemy itp. Po kilku minutach ta sama
dziewczyna przyniosła nam nasze śniadanie. Zjedliśmy je rozmawiając o
wyjeździe, ślubie Alicji i Franka i ogóle o tym co się teraz dzieje. Było
naprawdę przyjemnie, bo ostatnio mamy mało czasu dla siebie.
- Dziękuję za
śniadanie – powiedziała, gdy zauważyła, ze większość jedzenia zjadliśmy
- Do twoich usług-
posłałem jej mój najładniejszy uśmiech
- Jak następnym razem
zajdzie ci taka ochota na wspólne śniadanie nie musisz się tak trudzić –
przełknęła ostatni łyk soku – nie jestem księżniczką.
- Dla mnie jesteś-
powiedziałem wstając od stołu
- Oj już przestań,
być taki szarmancki – Lily spojrzała na mnie wzrokiem pełnym politowania
Zaśmiałem się, a po
chwili ona do mnie dołączyła. Pomogłem jej nałożyć sweterek i wyszliśmy z
restauracji.
- To gdzie teraz? –
spytała
- Na spacer.
- Marlena, naprawdę
nie masz się o co martwić. My zawsze będziemy z tobą, nie zależnie od tego
czy podobają ci się dziewczyny czy
chłopcy. Co do sprawy z Peterem, pamiętaj, że też możesz liczyć na naszą pomoc
– dziewczyny pokiwały na znak, że ich to też dotyczy.
- Dziękuje wam, ale
wolałabym to załatwić sama.
- Rozumiemy – Alicja
uśmiechnęła się pokrzepiająco
Zaczęłyśmy składać koc i chować resztę rzeczy
do toreb. Chmury zasłoniły słońce i bezsensu byłoby wylegiwanie się bezczynnie.
- Miałyśmy chyba iść
na zakupy? – Mary pokazała palcem na reklamówki z zakupami jakiejś blondynki
~Dorcas~
Wczorajszy dzień
bardzo szybko nam minął. Wieczór spędziliśmy wszyscy w salonie, grając w butelkę i opychając się ciastem, które zrobiła Mary. Trochę się napiliśmy, więc nie
najlepiej mi się dzisiaj wstawało. Ale musiałam wyjść z łóżka, bo nie lubię,
gdy zajmuję łazienkę ostatnia. Lily o dziwo jeszcze spała, za to w swoim łóżku nie było Mary. Choć nadal byłam ledwo przytomna ubrałam się i przeszłam do
kuchni. Śniadanie było już zrobione – croissant i kawa, czysta prostota.
Oznaczało to, że posiłek „zrobił”, któryś z chłopaków. Tylko, ze nikogo w
salonie nie było. Z sypialni wyszła Alicja, która wyglądała równie żałośnie co
ja.
- Dzień dobry – powiedziałam
- Nie dobry – Ali
zrobiła skwaszoną minę – głowa mnie boli.
Podałam jej śniadanie
oraz eliksir na kaca. Przeszłyśmy do salonu i delektowałyśmy się świeżymy
croissantami. Zauważyłam, ze na balkonie siedzi Remus z Mary. Uśmiechali się do
siebie i wciąż się śmiali. Są naprawdę zakochani. Nigdy wczesnej nie widziałam tak perfekcyjnej pary, bez żadnych problemów.
Usłyszałam skrawek ich rozmowy, gdyż okno było lekko uchylone.
- Pamiętasz może co
dzisiaj jest? – Remus zapytał Mary
- O nie! O czym znowu zapomniałam? – dziewczyna przeraziła się
- Spokojnie – Lunatyk
wziął ją za rękę – dzisiaj jest nasza rocznica, chodzimy już ze sobą dwa lata.
- Jak ja mogłam zapomnieć – dolna warga Mary zaczęło drżeć – zazwyczaj to chłopak zapomina o
tak ważnym dniu, ale nie ty, no oczywiście ja musiałam zapomnieć przepraszam, naprawdę Remus, ja myślałam ze to za tydzień, bo ja zawsze o wszystkim
zapominam, Remus, przepraszam – mówiła chaotycznie
Lupin uciszył ją
pocałunkiem
- Remus naprawdę cię przepraszam – zachlipała
- Oj Mary, nie
przepraszaj, przecież każdemu się to zdarza – uśmiechnął się- nie musisz się
tak przejmować. Jak sama zauważyłaś, to ja jestem chłopakiem w tym związku i to
ja, mam urządzić ci niezapomniany dzień.
Mary wstała z krzesła
i podeszła do Remusa. Usiadła mu na kolanach i wtuliła się w jego tors, a on ja
pogładził po włosach. Taki chłopak to skarb.
W miedzy czasie
dołączyła do mnie i Ali Marlena. Była równie zaspana, ale jakby też przygnębiona.
- Co jest Mar? –
ostatnio wiele przeszła i wolałabym, żeby teraz nie zadręczała się
niepotrzebnie, gdy obok ma nas
- Dzisiaj chce
powiedzieć wszystko Peterowi – wzięła głęboki wdech
- Prędzej czy później
musisz to zrobić, więc lepiej mieć to już za sobą – wyraziłam swoje zdanie
- Nie o to chodzi,
boję się, że w złości, może opowiadać o mnie jakieś plotki, albo może pomyśleć,
że jest no jak to … dziewczyński ? No bo skoro podobają mi się dziewczyny –
ściszyła głos- to w pewnym sensie nie powinnam z nim być.
- No masz trochę
racji. Jednak pamiętaj, że masz nas i my ci pomożemy – Marlena zrobiła wzrok nie
wyrażający zgody – w razie czego – dodałam.
~Lily~
Dziś rano obudziły
mnie łaskotki, które ktoś właśnie mi urządzał. Tak budzi mnie zawsze James,
więc strzelam, że to on. Powoli przewróciłam się z brzucha na plecy, podparłam
się na łokciach, otworzyłam oczy i zobaczyłam jego roześmiana twarz. Zawsze
śmiał się jak małe dziecko, cieszył się ze wszystkiego.
- Dzień dobry –
pocałował mnie w czoło
- Jeszcze się
przekonamy – opadłam powrotem na łóżko – czemu mnie obudziłeś?
- Bo jest już 9.30 i
przyniosłem ci śniadanie do łóżka – wskazał na tackę leżącą na komodzie
- Mmm … jestem taka
głodna – dopiero teraz zauważyłam jak burczy mi w brzuchu
James wziął śniadanie
i wszedł do mojego łóżka.
- Widzisz jest
wspólne śniadanie i jak najbardziej proste – rzeczywiście na talerzu był tylko
croissant, dżemy oraz dwa kubki herbaty
- A czemu tak mało
tego śniadania? – wzięłam jeden z kubków do ręki
- Wczoraj się
nażarliśmy, wiec nic ci się nie stanie jak zjesz tyle – wskazał na tackę
- Jeśli częściej
będziesz przynosił mi śniadanie do łóżka to zjem cokolwiek – spojrzałam na jego
roześmiane oczy – o ile ty będziesz w zestawie.
Ranek minął bardzo
szybko. Lily i Remus chodzą po muzeach.
Ja z Syriuszem od śniadania oglądamy
odcinki „Flinstonów”, gdyż Black uwielbia tą kreskówkę. Alicja i Frank siedzą
od ponad godziny w sypialni chłopaków i omawiają wygląd sali, w której odjedzie się wesele. Mary i Peter poszli do cukierni, a Marlena siedzi samotnie na
balkonie. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać. Czekała na Glizdogona, co i dla
mnie niemiłosiernie się dłużyło. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych i czyjeś śmiechy Przyszła Mary z
Pettigrew'em, obładowani torbami z cukierni. Marlena weszła do salonu.
- Peter, możemy
pogadać? – zapytała uprzejmie
- Jasne – McKindon
poszła pierwsza, a za nią człapał jej chłopak
Marlena rzuciła
zaklęcie wyciszające. Bardzo sprytnie. Przez około pięć minut patrzyłyśmy się
intensywnie razem z Mary na drzwi. Co jakiś czas zerkając na siebie. Nagle z
pokoju wybiegła zapłakana Marlena, wyszła z mieszkania i trzasnęła drzwiami.
Szybko pobiegłyśmy za nią po drodze łapiąc za rękę zdezorientowaną Lily i
ciągnąc ją za nami. Skołowany Remus nie wiedział co się dzieje. Gdy wybiegłyśmy
na podwórku na zewnątrz w pobliżu nie było nikogo oprócz grupki Krukonów.
- Wiecie gdzie
pobiegła Marlena? –zapytała Mary ledwie łapiąc oddech
- Teleportowała się gdzieś - odpowiedział jej wysoki blondyn
Nie wiedziałyśmy
gdzie jej szukać, więc poszłyśmy powrotem na górę, aby skopać Petera. To było
jasne, że on jej coś zrobił lub powiedział. Po drodze opowiedziałyśmy Lily tyle
co wiemy. Wreszcie doszłyśmy do mieszkania.
- Peter! – zawołała
zdenerwowana Lily
- Ty łajdaku! –
wykrzyczała Mary, gdy Peter wyszedł z sypialni, to zabrzmiało dość śmiesznie,
gdyż Mary nie za często się złości
- Jak mogłeś
skrzywdzić Marlenę?! – zapytałam podchodząc do niego stanowczym krokiem
Na jego twarzy dało
się odczytać strach, jak i wstyd.
- Ja, ja … - zaczął
dukać – wy wiecie czym ona jest?!
- Co?! Marlena jest
człowiekiem jakbyś nie zauważył, była i jest! – wykrzyczałam, bo coraz bardziej
mnie wkurzał
- Ona jest lesbą! –
ryknął śmiechem, w którym słychać było obrzydzenie do osób homoseksualnych
Nagle Syriusz wraz z
James’em, który dołączył do oglądania kreskówek
odwrócili się i spojrzeli na całego czerwonego Petera
- Tak, dobrze
usłyszeliście, jest l e s b i j k ą. A wasze dziewczyny wiedzą o tym. A może
one też są homo? I ukrywają to przed wami jak Marlena przede mną ?!
- Uspokój się i
przestań tak mówić! – Lily kipiała złością – Ona nadal jest Marleną, nic się
nie zmieniło. Po prostu nie możesz znieść tego, że z tobą zerwała. Kiedyś
naprawdę cie kochała, ale podobno ty się zmieniłeś i już ze sobą nie
rozmawiacie. Tak naprawdę, chciała ci to już dawno powiedzieć, ale bała się, że
ciebie zrani! – wetknęła mu palec w klatkę piersiową – A to właśnie ty ją zraniłeś
i upokorzyłeś! Powinieneś się wstydzić!
Lily skończyła swoją
mowę i podeszła do Jamesa, który z Blackiem wstał z kanapy w trakcie jej
przemowy. Wtuliła się w niego i łzy zaczęły lecieć z jej oczu. Jest bardzo wrażliwa i nie znosiła, kiedy któraś z nas cierpiała.
- Powinieneś ją przeprosić – powiedziała Mary
- Nie mam za co jej
przepraszać – odpowiedzią Peter i wyszedł z mieszkania.
Nastała chwila
milczenia. Syriusz, Remus i Potter prawdopodobnie oswajali się z myślą, ze
Marlena jest lesbijką. Nie ma co się dziwić, dla nas też to był szok. Nagle z
łazienki wyszła Marlena.
- Słyszałam waszą
rozmowę z Peterem – uśmiechnęła się do
nas wdzięcznie przez łzy – I przepraszam chłopcy, że wam wcześniej nie powiedziałam ,ale jakoś nie miałam do tego głowy.
Oni nic na to nie
odpowiedzieli. Nastała niezręczna cisza.
- Marlena – jako
pierwszy odezwał się James – masz moje wsparcie i pamiętaj, że gdyby Peter
jeszcze raz cię obrażał skopie mu jego tłusty zad, zgoda?
- Zgoda – McKindon
uśmiechnęła się nadal płacząc
- Ja tez się pod tym
podpisuję – zadeklarował Lupin
- I ja też – dołączył
Black
- Bardzo wam dziękuję.
~Mary~
- Zabieram cię dziś w
cudowne miejsce – Remus wyszeptał mi do ucha, gdy szliśmy na swoją rocznicową randkę
Była już 20.00, a na
podwórku chodziło tylu ludzi! Tam gdzie ja mieszkam nigdy tak nie jest. Idąc
rozmawialiśmy i wspominaliśmy.
- Jesteśmy –
powiedział Lunatyk, gdy już chciałam iść dalej przed siebie
Staliśmy przed dużym
eleganckim budynkiem. Nie wyglądał jak restauracja. Weszliśmy do środka. Ściany
były białe z pięknymi wybrzuszeniami. Remus podszedł do recepcji i powiedział swoje nazwisko. Pani za lada wskazała na schody.
- No chodź – Lupin
złapał mnie za rękę.
Doszliśmy do dużej
sali. Na jednej ścianie było duże lustro, które zajmowało całą jej
powierzchnie. Znajdowała się tam też poręcz baletowa. Najprawdopodobniej to jest
sala do ćwiczeń. Nagle przypomniało mi się całe dzieciństwo poświęcone na
taniec. Tak bardzo za tym tęskniłam W Hogwarcie nie ma jak uczyć się baletu.
Możliwe, że poświeciłam w swoim życiu coś bardzo ważnego.
- Zabrałeś mnie tu,
bo wiesz, że ćwiczyłam kiedyś balet? – spytałam
- Nie, zabrałem cię tu,
bo przygotowałem dla nas kolację – Remus wskazał na balkon
Miałam rację mówiąc, że nocą jest tu piękniej.
Widok zapierał dech w piersiach.
Kolacja minęła nam
rewelacyjnie. Widocznie potrzebujemy więcej chwil sam na sam. Wychodząc zobaczyłam, że pod lustrem leżą czarne baletki.
- Remus czy mogłabym
? – wskazałam na nie
-Wydaje mi się, że
nikt nie będzie miał ci tego za złe – uśmiechną się
Podbiegłam szybko i
włożyłam je na nogi. Były na mnie świetnie dopasowane. Jakby same chciały żebym
je założyła. Najpierw się wąchałam, ale w końcu postanowiłam spróbować i wykonałam kilka podstawowych kroków Remus wciąż się na mnie patrzył i to
trochę mnie stresowało. Chyba to zrozumiał i zakrył sobie z rozbawieniem
oczy. Trochę się rozluźniłam, choć i tak wiedziałam ,że podgląda. Wykonałam wszystkie kroki, których się dotychczas nauczyłam. Zdziwiło mnie, że nadal je
pamiętam. Znów poczułam się jak baletnica, jakbym miała na sobie swoje dawne tutu.
Nagle do Sali weszła jakaś kobieta, z dziewczyną na około 2 lata młodszą ode mnie.
Nagle do Sali weszła jakaś kobieta, z dziewczyną na około 2 lata młodszą ode mnie.
- Tu je zost … -
kobieta nie dokończyła, ale patrzyła się na mnie, gdy wykonywałam naprawdę trudny
ruch
-Brawo! – klasnęła w
dłonie – Umiesz coś jeszcze?
- T-t-tak –
wydukałam, gdyż trochę się wystraszyłam, że możemy mieć kłopoty, Remus już nie
zakrywał oczu, ale chyba myślał o tym samym co ja.
Wykonałam kilka
kroków, których nauczyłam się 9 lat temu. Mina kobiety świadczyła o tym, że
jest pod wrażeniem. Dziewczyna udawała, że ziewa.
- Świetnie, od jak
dawna się uczysz? – zapytała kobieta
- Uczyłam się się 6
lat, ale później przestałam – spóściłam głowę, popatrzyłam na baletki, były
prawdopodobnie tej dziewczyny
- Możesz mi je oddać?
– dziewczyna wskazała na nie
- Oczyścicie – zababram się za zdejmowanie ich
- Naprawdę
rewelacyjnie tańczysz, czy chciałabyś przyjść tu jutro zaprezentować nam swoje umiejętności? Dziś jest już trochę za późno – spojrzała na zegarek
- Z wielka chęcią –
uradowałam się
- A wiec tu, o 14.00,
w recepcji powiedz, że przyszłaś do Madeleine Violin.
Pani Madeleine i
dziewczyna wyszły. Podbiegłam do Remusa i przytuliłam się do niego.
- Dziękuje –
wyszeptałam, a on mnie bez słów mnie pocałował.
~Lily~
Dzisiaj obudziłam się
o 8.00 z własnej nieprzymuszonej woli. Poszłam do łazienki i szybko weszłam pod
prysznic. Musiałam siedzieć tam bardzo długo, bo Alicja dobijała się do drzwi.
Prędko wyszłam i posłałam Ali przepraszający uśmiech. W pokoju była tylko Mary.
- I jak tam było na
kolacji? – zagadałam – Późno wróciliście.
- Remus zabrała mnie
na randkę, która odbyła się na balkonie przy sali baletowej. Mieliśmy piękny
widok na wieżę Eiffla, na którą zresztą później poszliśmy. W sensie weszliśmy –uśmiechnęła się.
Później opowiedziała
co się wydarzyło po kolacji. Dostała naprawdę wielką szanse. W końcu wystąpi tak jak kiedyś. Po tej rozmowie
ubrałyśmy się i poszłyśmy do kuchni. Marlena robiła wszystkim kanapki. Gdy
podchodziłam żeby wziąć jedną usłyszałam miauczenie.
- Marena? To ty tak miauknęłaś? – zapytałam
- Nie – zaśmiała się –
To on.
- Skąd ty go wzięłaś?
– pogłaskałam go pogłowie
- Gdy byłam rano w sklepie
naprzeciwko zauważyłam go jak leżał przy jezdni. Zrobiło mi się go tak szkoda,
że go wzięłam – uśmiechnęła się do kotka
Zaśmiałam się pod
nosem i zrobiłam sobie tosty. Z sypialni chłopaków wszyli Syriusz i James. Ten
drugi podszedł do mnie i pocałował mnie w skroń.
- Dzisiaj zabieram
cię na spacer – ukradł mi jeden tost
- Świetny pomysł – odebrałam swoją połowę śniadania
Dołączyli do naszej
wesołej brygady Alicja, Dorcas, Frank i
Remus.
- Peter nadal śpi? –
zapytał Syriusz
Marlena skuliła się
na kanapie. Bardzo się obwiniała za to, że popadł w lekką depresję. Ona już
taka jest – ma złote serce.
Po śniadaniu każdy
poszedł w swoją stronę. Ja z Jamesem na spacer, Mary do szkoły baletowej,
Syriusz i Remus poszli na kaw Wiecznie leniwa Alicja siedziała z Frankiem w
domu razem z Peterem. Marlena i Dorcas gdzieś się ulotniły.
Tak beztrosko mogło by być codziennie.
Nie wiedziałam gdzie
prowadzi mnie Potter. Miał mnie nauczyć jeździć na desce, ale jakoś nie był
zbyt do tego chętny.
- Skoro nie chcesz
mnie uczyć to chociaż powiedz gdzie mnie prowadzisz – powiedziałam zadąsana
- No dobra, powiem, ale chciałem ci zrobić niespodziankę – pocałował mnie w czoło
- Ale tym razem możesz mi powiedzieć.
- Zabieram cię na
most – odparł
- Chcesz mnie z niego
zrzucić? – dopytywałam się
- Nie – zaśmiał się-
to jest most zakochanych.
- Och, to słodkie,
przepraszam, że się tak przekomarzałam, no ale i tak nadal nic nie rozumiem.
~Dorcas~
Gdy weszłyśmy do
mieszkania z Marleną zastałyśmy uradowaną Mary. Od razu do nas podbiegła.
-Będę miała występ–
krzyknęła
- Wow, to super – przytuliłyśmy ją - No to opowiadaj
- No poszłam na te
zajęcia, no bo okazało się, że ta pani zaprosiła mnie na zajęcia jakiejś tam
grupy dziewczyn w naszym wieku. No i zatańczyłam kilka tam układów, które pamiętałam no i pani Violin zaprosiłam mnie na występ, który będzie za chyba 3
dni. To będzie mała rola, która występuje tylko w jednym cantu, ale to i tak jest
dużo – zapiszczała
Później rozmawiamy już tylko o tym. W miedzy czasie dołączyli do nas James i Lily.
Opowiedzieli nam trochę jak minął im poranek. Później z kawiarni wrócili Remus
i Syriusz.
- Słuchaj James –
zaczął Łapa – pomyśleliśmy, że zrobimy dziś sobie „męski wieczór”, co ty na to?
- No jasne – rogacz
popatrzył na Lily z wyczekiwaniem aż wtrąci swój sprzeciw.
- Co tak na mnie
patrzyć, przecież nie będę ci zabraniała spotykania się z przyjaciółmi – zaśmiał się
- A my tez możemy
sobie zrobić jakiś "babski wieczór" – zaproponowałam
- Dobra myśl –
powiedziała Marlena, która trzymała kota, którego nazwała Miau
- Wiec dobrej zabawy
– powiedział Remus
- No i nawzajem –
odpowiedziałam
Później całe popołudnie spędziliśmy w mieszkaniu. Zjedliśmy obiad i pooglądaliśmy telewizje.
W końcu chłopcy zaczęli się zbierać na swój „wieczór”.
- Tylko bądźcie
grzeczni – powiedziała Mary na pożegnanie
- Nie obiecuje –
zaśmiał się Remus
Wszystkie przeszłyśmy do naszego pokoju.
- Skoro oni wyszli to
czemu my mamy tu gnić? – zapytała Lily
- No właśnie, chodźmy
do jakiegoś klubu – powiedziałam
Dziewczyny zgodziły
się. Zaczęłyśmy się ubierać i robić makijaż. Rozpoczęła się bitwa o lusterko i naszą
ulubioną szminkę. Mogłyśmy wyjść. Postanowiłyśmy pójść do polecanego klubu, w
którym bawiło się najwięcej osób w naszym wieku. Po drodze śmiałyśmy się i
wygłupialiśmy się jak małe dzieci. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Klub od zewnątrz
wyglądał całkiem spoko. Przez duże okno widać było masę bawiących się ludzi. Na zewnątrz tez ich nie brakowało. Jakieś dwie upite dziewczyny siedziały na
krawężniku i nuciły popularną piosenkę. Pod ścianą brązowowłosy chłopak całował się z szczupłą blondynką. Zamarłam. Na chwiejnych nogach podeszłam trochę
bliżej, bo nie dowierzałam. To nie był zwykły chłopak, to był Syriusz. Nie
wiedziałam co się dzieje. Nagle podbiegły do mnie dziewczyny coś do mnie mówiły,
ale ja nic nie słyszałam. Po chwili zobaczył mnie Syriusz. Zapinał nerwowo
koszule, którą ta blondyna z niego zdjęła. Nie sądziłam ,że go na to stać. Nie
było mnie przy nim przez około godzinę, ale on poleciał na jakąś pierwszą
lepsza dziewczynę. Najpierw zrobiło mi się słabo, potem gorąco, a później poczułam w środku przeszywający chłód. W moim sercu coś pękło.
* "Czy nadal będziesz mnie kochał, kiedy nie będę już młoda i piękna?" z piosenki Lany Del Rey "Young and beautiful"
Subskrybuj:
Posty (Atom)