Nareszcie skończyłam. Dłużyło się to niemiłosiernie. Ale udało sie i ten wypocony rozdział trafia do Was. Wytykajcie mi wszystkie możliwe błędy. Nie oszczędzajcie mnie. Mam nadzieje, że Was nie zawiodłam tym co tu na dole jest. Starałam sie, ale to jest moje pierwsze tak długie opowiadanie. Proszę, napiszcie czy chcecie żeby więcej notek była tak robiona. Kiedy nasi bohaterowie będa w Paryżu tez zrobię cos podobnego, nawet jeśli nie będziecie chcieli :3 Mam już dużo pomysłów i mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić na przymus. Bo szczerze to ten rozdział miał byc tylko wstępem dla tego w stolicy, dlatego wyszło jak wyszło. No dobra, już was nie zanudzam. Czytajcie :)
PS. Co do tytułu to chodzi o wcześniejszy rozmowy bohaterów. Lily mówiła, że przeważa tam błękit, a Syriusz stwierdził, ze Francuzi podają się za idealnych.
~Lily ~
- Witajcie w waszej
nowej szkole! - wysoka kobieta o dość surowej twarzy
przywitała nas
-
Zostawiam was pod opieką Madam Maxim – Dumbledor popatrzył znacząco na James’a i Syriusza –
mam nadzieję, ze nie zniszczycie tego pięknego pałacu.
- Niech pan się o nic nie boi, będziemy
grzeczni – z ręką na piersi przyrzekł Łapa
- Mów za siebie – mrukną do niego James
- Słyszałem – odpowiedział dyrektor z lekkim
uśmiechem na ustach
- Moi uczniowie zaprowadzą was do swoich pokoi
po czym oprowadzą was po szkole – Madam Maxim wskazała ręką na grupkę ludzi
ubranych w błękitne ubrania
Tak bardzo cieszyłam się na ten wyjazd! Jest
tak pięknie, wszystko wydaje się takie poukładane, na swoim miejscu.
- Ekhm … Lily –
uśmiechnęłam się w stronę francuza
- Oprowadzić cie? – zapytał z uśmiechem Aaron
- No nie wiem, nie
powinniśmy tego robić całą grupą? – zapytałam
- No tak, ale tym
sposobem zobaczysz więcej. Więc zgadzasz
się ?
- Hmmm … oui* -
zgodziłam się i poszliśmy w drugą stronę od moich przyjaciół.
Wybraliśmy się do zamku, gdyż Aaron chciał mi
pokazać jego zdaniem ciekawe miejsce, jakiego nie zobaczę z innymi
przewodnikami.
Przeszliśmy przez wiele korytarzy aż stanęliśmy przed brązową ścianą.
- Czemu się
zatrzymaliśmy ? – spytałam
- Bo to już koniec
naszej wycieczki, wchodzimy do środka – oznajmił Pecheur
- A nie jesteśmy
wewnątrz ?
- Nie, nie jesteśmy.
Chodź za mną. – chłopak podprowadził mnie do ściany, tak, że dotykałam ją nosem
- Powiedz dwa razy „la chambre d'or” –
powiedział bardzo cicho
- La chambre d’ or –
po wypowiedzeniu słów odskoczyłam do tyłu
W ścianie zrobiła się wielka dziura. Było przez nią widać złoty pokój.
- Mam tam wejść ? –
spytałam mało odważnie
- A myślisz, że po co
ci to pokazuję ? – uśmiechnął się
Po wejściu pokój
okazał się jeszcze piękniejszy. Stał w nim regał na książki, stolik oraz dwie
małe sofy.
- Co to za miejsce ?
–powiedziałam
- Znasz już jego
nazwę – „złoty pokój” czyli „ la chambre
d'or”. Wejście do niego pokazuję się tylko po wypowiedzeniu tych słów.
Uwielbiam tu przychodzić, bo mało osób wie o istnieniu tego miejsca.
- To czemu mi o tym
mówisz?
- Bo ci ufam –
uśmiechną się nieśmiało – Mam taki jakby „dar” i poznaje ludzi, którzy mają ze
mną wiele wspólnego. Czuję, że mogłabyś być moją przyjaciółką.
- W Hogwacie też mamy
cos podobnego – szybko odpowiedziałam speszona – nazywa się „pokój życzeń”.
Pokazuję się tylko jeśli bardzo tego pragniemy. Znajduje się tam wszystko czego
sobie zażyczymy.
- Z twojego opisu
wynika, ze jest to o wiele lepsze miejsce od tego. Chodźmy już, pewnie ciebie szukają.
- Tak, masz rację,
chodźmy – ruszyliśmy w drogę powrotną.
Martwię się o Lily.
Niedawno przyjechaliśmy, a ona już zniknęła. Oby nie wpadła w tarapaty. Co ja mówię?
Zachowuję się dokładnie jak ona. Pewnie poszła inną drogą i zaraz będzie.
- Wiesz gdzie jest
Ruda? – zapytała mnie Dorcas
- No właśnie tez się
zastanawiam – odpowiedziałam jej
Szliśmy właśnie na
nasze piętro w domku. Zmęczyli nas tym
całym oprowadzaniem po zamku. Widać, że jest bardzo kosztowny. Wszędzie pełno
pozłacanych ram i innych barokowych rzeczy.
Gryffindor miał małą kuchnie, salon i dwa pokoje, dla
dziewczyn i chłopaków. Razem z Remusem, Frankiem, Syriuszem i Peterem weszliśmy
do jednego z nich.
~Dorcas~
- Zmęczyła mnie ta
wycieczka po zamku. Najchętniej wzięłabym teraz prysznic i napiła się kawy-
razem z Mary, Alicją i Marleną weszłyśmy do naszego pokoju.
Był bardzo ładny i
nie wyglądał jak pomieszczenia wewnątrz zamku.
Miejsca było bardzo wiele. W środku stało pięć łóżek naprzeciwko brązowych drzwi prawdopodobnie prowadzących
do łazienki. Ściany były brązowe, co w sumie nie przeszkadzało mi. Dopiero późnej zauważyłam, że na parapecie
siedzi rudowłosa osoba
- Lily, gdzieś
ty była? – spytałam z udawaną złością
-Nie denerwuj się tak
– szybko odpowiedziała z lekkim uśmiechem, bo wiedziała, że tylko udaję – Zwiedzałam
zamek.
- My też to
robiliśmy, ale jakoś ciebie nie widziałam – wtrąciła się Mary
- Oj długa historia,
opowiem wam później. Idę do kuchni, zrobię ci kawę Dor, słyszałam jak jęczysz –
uśmiechnęła się – A wy przeczytajcie to.Gdy Lily zeskoczyła z parapetu
podała nam kartkę, na której było napisane :
Witam Was, filles**.
To jest Wasz pokój.
Będziecie tu mieszkać razem cały tydzień. Łazienkę macie wspólną. Pamiętajcie,
że jesteście czarodziejkami. Możecie zmienić tu to, co wam sie nie podoba
(kolor ścian lub pościeli, kształt łóżek, wielkość poduszek, pojemność szafek).
Mam nadzieję, że będzie miło Wam się tu mieszkało. Cisza nocna obowiązuję od
23.00.
Przedstawicielka samorządu powitalnego,
Viviane Weiss
-Czyli czas na mały
remont – zaśmiała się Ali
Po przyjściu Lily od
razu wzięłyśmy się do roboty. Kolor ścian zmieniłyśmy na czerwony z białym
sufitem. Powiększyłyśmy sobie trzy szafki i za pomocą magii przeniosłyśmy tam
swoje ubrania. Łóżka zostały takie jak były czyli zrobione z ciemnobrązowego
drewna. Każda z nas miała inną pościel. Ja czarną, Lily beżową, Mary pudrową,
Marlena pomarańczową, a Alicja białą. Wyczarowałyśmy
jeszcze kilka poduszek oraz na życzenie rudej, mały regał na książki, które
wypożyczy z tutejszej biblioteki. Pokój wyglądał cudownie.
***
~Lily~
Pobudka w nowym
„domu” jest bardzo fajna. Wszystko się wydaje takie ładne i poukładane.
Zauważyłam, że wstałam jako pierwsza, więc czym prędzej chwyciłam mój
mundurek i weszłam do łazienki. Zimny strumień
wody dobrze na mnie podziałam. Choć przez chwile przestałam myślec o stresie,
który czeka na nas. Gdy się ubierałam usłyszałam walenie do drzwi łazienki.
- Lil! Pospiesz się
jest już 7.00, za pół godziny mamy śniadanie,
a my jesteśmy nie gotowe – wykrzyczała Dor
- Ja jestem – odpowiedziałam
jej otwierając drzwi
Spakowałam do mojej brązowej torby wszystkie
potrzebne książki i wyszłam z pokoju. Udałam się do chłopaków. Wczoraj
wieczorem nie widziałam James’a, bo urządziłyśmy sobie z dziewczynami małe
piżama party. Zapukałam do jasnobrązowych drzwi.
- Ooo … cześć Lily –
powiedział Syriusz zasłaniając się
nieskutecznie spodniami - przepraszam,
że tak … no wiesz …
- No coś ty, daj
spokój, jest James ? – spytałam go w prost
- Poszedł zapalić –
wskazał na koniec korytarza
Poszłam w tamtą
stronę i zastałam tam mojego chłopaka. Ewidentnie nad czymś myślał.
- Hej – zaczęłam
rozmowę- Co jest ?
- O co cię to w ogóle
obchodzi – odpowiedział chłodno.
- No dużo w końcu
kocham cie – spojrzałam na swoje buty – jesteś dla mnie ważny.
- No jakoś nie wydaje
mi się .
James odwrócił się w
moją stronę. Widać było wymalowane na jego twarzy smutek, a zarazem złość.
- Nie wiem o co ci
chodzi - powiedziałam
- Syriusz wszystko mi
opowiedział – spojrzał na mnie z wyrzutem- podobno chodziłaś po zamku z jakimś
kolesiem. Byłaś radosna, śmiałaś się.
Ufam Syriuszowi i wiem, że powiedział mi prawdę.
- Hahaha, czyli o to
ci chodzi. Niewiarygodne, jaki jesteś zazdrosny – zaśmiałam się
- Nie jestem
zazdrosny! Po prostu boli mnie to, że choć dopiero co przyjechaliśmy, ty już
umawiasz się z jakimś francuzami! – wykrzyczał
- Nie krzycz na mnie!
To nie moja wina, że Aaron próbował być uprzejmy i mnie oprowadził. I wiesz, co
? Nie żałuję! – odpowiedziałam mu takim samym tonem
- Świetnie.
-Super.
-Extra.
-Fajnie.
Odeszłam z dumą z
tego zadymionego miejsca. Nienawidzę, gdy pali w mojej obecności. A rzadko to
robi, tylko gdy jest naprawdę smutny. Ale nie obchodzi mnie to. Niech sobie
będzie zazdrosny, przejdzie mu. Gdy wróciłam, dziewczyny były już gotowe. Znów
powróciły obawy, przed pojawieniem się na śniadaniu.
Ona się wściekła, a
to ja powinienem być zły. No i jestem. Takich rzeczy się nie robi dla swojego
partnera. Kocham ją, kocham ją całym sercem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby
płakała przeze mnie. Ale teraz to ona mnie zraniła i nic sobie z tego nie robi.
To jest nie w porządku.
- Stary, co ci jest
od samego rana chodzisz jakiś przymulony – obudził mnie z rozmyśleń głos
Syriusza
- Co? - zapytałem
- Jesteśmy w Francji
na wymianie i właśnie idziemy na śniadanie, dokładnie w tej chwili wchodzimy do
…
- Wiem co robimy! Za
to nie rozumiem o co ci chodzi. – przerwałem mu
- Jesteś dzisiaj jakiś
nieobecny – odpowiedział – Kłopoty z Lily?
-Nie. Chociaż co mi
tam, powiem ci – po czym szybko wyjaśniłem co działo się na balkonie
- Nie umiesz jej
zaufać. Jesteś strasznie zazdrosny – spojrzał na mnie, jak na wroga
- I ty przyjacielu,
przeciwko mnie ?
Syriusz nic nie
odpowiedział, tylko odszedł do Remusa i Petera.
~Dorcas~
Trzy pierwsze dni
bardzo szybko nam minęły. Było zadawane masa prac domowych, ale nareszcie jest
weekend. Teraz z Sali od eliksirów
(które nie są w lochach, a na najwyższej wieży) idziemy na obiad.
- Zmęczyłam się tymi
lekcjami. Tyle osób mi się przedstawiało, a zapamiętałam tylko jedną dziewczynę
, Mary – powiedziała McDonald
- Ciekawe, jak udało
ci się zapamiętać to imię ? – zapytała Alicja
- Nie było łatwo. A
jak tam u was, poznaliście kogoś nowego? – powiedziała Mary
- No właśnie Lily, poznałaś
może jakiegoś nowego kolegę – zapytał z ironią James
- A żebyś wiedział –
odpowiedziała głosem pełnym jadu – Ma na
imię Michael, pomógł mi ponieśc książki.
- Będziecie się
jeszcze długo tak kłócić? – przerwał im wymianę zdań Remus
- Przepraszam cię
Lunatyku, ale ktoś nie może po prostu przyznać, że jest zazdrosny – powiedziała
Lily
- Masz rację, nie mogę,
bo tak nie jest !
-Ja stąd spadam, nie
mam zamiary wysłuchiwać waszej kolejnej kłótni – odrzekł Black
- Idę z tobą-
zadeklarowałam
Poszliśmy na długi
spacer dookoła zamku i zatrzymaliśmy się przy ich małym stadionie. Na oko
wyglądał na 2 razy mniejszy od naszego. Doszła do nas Lily
- Przepraszam was za
tą kłótnie, nie chcę żebyście się na nas denerwowali – powiedziała na jednym wydechu
- Nic się nie stało
Lily – odpowiedział Syriusz i mocno ją przytulił – wystarczy już ci to, że
James na ciebie warczy.
- Syriuszu, ja jego
nie rozumiem. Proszę wyjaśnij mi, bo ja już nie mam siły się z nim kłócić – rzekła
płaczącym głosem
- Ja tez nie wiem
Ruda o co mu właściwe chodzi. Po prostu jest o ciebie zazdrosny, zobacz ile
chłopaków w tej szkole się za tobą ogląda. Tak samo jest w Hogwarcie. Ty tego
nie widzisz, bo kochasz James’a, ale on tak. Po prostu boi się, że ktoś cie
jemu zabierze – wyjaśnił Syriusz
- Wow! Nie sądziła,
że umiesz tak mądrze mówić – zaśmiałam się
- Jeszcze mnie nie
znasz – powiedział i pocałował mnie namiętnie
Lily zasmucona odwróciła
się i poszła w stronę zamku. Na jej drodze staną James.
- Przepraszam chce
przejść – powiedziała cicho Lily
- Wysłuchaj mnie –
powiedział prosto z mostu
Razem z Blackiem
odwróciliśmy się w ich stronę. Lily płakała.
- Nie chcę znów słuchać
twoich krzyków – powiedziała przez łzy
- Nie płacz, proszę
- Daj mi przejść –spojrzała
za niego
Stał tam Aaron
przyglądający się całej sytuacji
- Słyszałem co
powiedział Syriusz. On ma całkowita rację. Ja po prostu nie umiałem tego
przyznać. Ale cholernie się boję, że kiedy choć na krok od ciebie odejdę, ktoś
mi ciebie zabierze. Kocham cię i ufam ci, po prostu jestem zazdrosny –
powiedział szybko
- James … wiesz, że
nie zdradziłabym cie, bo kocham cie najmocniej. Przepraszam, że miałeś powód,
żeby tak pomyśleć. Przepraszam … - zaszlochała
- Liluś, nie powinnaś
przepraszać, ja jestem głupi, wybacz mi – przytulił Ruda do siebie
- Blee – Syriusz udał
odruch wymiotny
- Przestań! –
walnęłam go łokciem w ramię
Cieszę się, że znowu
będzie jak dawniej
~Lily~
Nareszcie pogodziłam się z Jamesem. A
wystarczyło porozmawiać z Blackiem, naprawdę dziwne. Wracając do domku cała
paczką zauważyłam Aarona siedzącego niedaleko w ogrodzie.
- Cześć – przywitałam
się
- Cześć –
odpowiedział smętnie
Nastała niezręczna
cisza
- Przepraszam cie
Lily – wypowiedział szybko
- Ale za co? –
spytałam zaskoczona
- Usłyszałem twoja rozmowę
z t w o i m c h ł o p a k i e m. Ja naprawdę nie wiedział, że kogoś masz. A przeze mnie się
pokłóciliście. Już wcześniej zauważyłem, że czasem patrzysz na tego chłopaka z
troską, ale myślałem, że to przyjaciel. Bardzo cie przepraszam.
- Aaron, naprawdę, nic się nie stało. W sumie
to powinnam ci podziękować. Dzięki tobie wyjaśniliśmy sobie kilka spraw –
odpowiedziałam i przytuliłam go
- Dobra, idź już –
spojrzał na mnie z uśmiechem
- Wganiasz mnie ? –
zrobiłam smutne oczka
- Nie, ale chyba ktoś
na ciebie czeka – wskazał ręką w miejsce, gdzie stał James
- Tak, masz rację.
Pójdę już – pomachałam mu na pożegnanie
-Szybko podbiegłam w
stronę małej wiśni, gdzie stał mój chłopak
- Zazdrośnik –
wyszeptałam mu do ucha i pocałowałam go w policzek
***
~Dorcas~
Dziś jest ostatni dzień
naszego pobytu w tym miejscu. Francuzi urządzili nam uroczysty obiad, na którym
pożegnano nas. Szkoda mi stąd wyjeżdżać, bo zawarliśmy tu przyjaźnie. Lily z
Aaronem, Huncwoci z grupką innych równie psotnych chłopaków, Mary, Marlena i
Alicja polubiły się z Vivienne i jej kumpelkami, ja za to poznałam moją
pokrewną dusze – Natalii. Naprawdę ciężko mi jest się z nią żegnać. Lubimy tą
samą muzykę, ubieramy się podobnie i kochamy sztukę. Sądzę, że często bym się z
nią kłóciła, gdyż mamy te same charaktery. Ale będziemy wysyłać do siebie listy.
- Wyjdźmy jeszcze na
podwórko przed wyjazdem, tu jest tak bajecznie – zaproponowała Mary
- Masz rację –
zgodziła się Lily
Wyszli wszyscy
uczniowie z domu Gryffindora. Niespodziewanie na placu stała grupka dziewczyn w
niebieskich mundurkach. Zrobiły coś … dość śmiesznego i dziwnego. Pożegnały
naszych kochanych huncwotów tańcem. Wydawało mi się to komiczne, jak widać dla reszty moich przyjaciółek także, bo
płakały ze śmiechu. Jednak idealne dziewczyny mogą być też zabawne. Chłopcy byli również zdziwieni ,ale
zadowoleni. W Hogwacie żadna z ich adoratorek nie posunęła się do tańczenia na
ich cześć. Ten wyjazd na pewno zapadnie na długo w naszej pamięci.
* - "tak" po francusku
** - dziewczyny
*** - cześć
(jak cos pominęłam piszcie w komentarzu)
EDIT: Dodałam nowe zdjęcie :)