Jeden z ostatnich dni września okazał się wyjątkowo ciepły. Z tej okazji opiekunowie domów zorganizowali wyjście do Hogsmeade nie tylko dla klas od III roku, ale też dla całej szkoły. Młodsi uczniowie byli w niebo wzięci, dla nas było to tylko wyrwanie się z monotonnego trybu.
Jak zwykle przygotowanie do wyjścia zajęło dziewczynom masę czasu, bo nie przewidziały tak ładnej pogody. Jednak udało im się w końcu coś znaleźć.
|
Lily |
|
Alicja |
|
Dorcas |
|
Mary |
|
Marlena
|
Jak w każdy weekend Hogsmeade było przepełnione czarodziejami. Właściwie to gdzie by się nie weszło, trzeba było się cisnąć, a w kawiarniach i barach długo czekać na wolny stolik. Na szczęście udało nam się trafić w porę, gdy w Pubie pod Trzeba Miotłami nie było godziny szczytu. Usiedliśmy w schowanym stoliku pod oknem, które było naszym ulubionym miejscem. Zamówiliśmy po piwie kremowym dla każdego, dla mnie lemoniadę, a czekając na nie, rozmawialiśmy o wszystkim: rozpoczynającym się ciężkim roku szkolnym, urodzinach Franka, zbliżających się urodzinach Mary, która jak się okazuje nie chce ich spędzić hucznie i o wielu innych sprawach typowych dla nastolatków. O dziwo nie poruszyliśmy tematu mojej ciąży. Czuję, że wszyscy powoli przyzwyczaili się do niej i włączyli ją w codzienność. Po jakiś dwóch godzinach wyszliśmy z pubu i udaliśmy się w stronę Miodowego Królestwa. Nagle przeszył mnie chłód. Reszta poczuła to samo. Od razu pomyśleliśmy, że ta ciepła pogoda nie zostanie z nami na długo. Jednak tu chyba nie chodziło o temperaturę. Z miejsca w którym staliśmy było widać wielki cień pędzący w naszą stronę. Ludzie zaczynali uciekać. Razem z czernią pojawili się ... śmierciożercy. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Od dawna już sądziliśmy, że już nigdy ich nie zobaczymy. Właściwie, to zupełnie o nich zapomnieliśmy i tak było łatwiej.
W przypływie strachu nie wiedziałam co zrobić. Lily krzyknęła "Dorcas!", więc odwróciłam się w ich stronę. Jej zawołanie oznaczało tak naprawdę "Dorcas ocknij się i biegnij", gdyż oni byli już 5 metrów przede mną. Chciałam rzucić się w pęd za nimi, ale niespodziewanie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Biegłam, ale jak stara baba. Zapomniałam, że mam okropnie spuchnięte stopy przez ciąże. Czarny cień był już coraz bliżej, a ja nie mogłam nic poradzić na moje tępo. Od napinania mięśni ze stresu bolało mnie dosłownie wszystko.
Wtedy poczułam jeszcze mocniejszy ból przeszywający moje plecy, a jednocześnie łagodzący wszystkie inne dolegliwości. Zdałam sobie sprawę z tego, że upadam, ale nie wiem czemu w tak wolnym tempie. Każdy krzyk biegnących ludzi słyszałam aż zbyt wyraźnie. Jeden był wyjątkowo przeraźliwy. Ktoś krzyknął "Dorcas!", gdy walnęłam plecami o beton. To nie była Lily. "Ktoś" chwycił mnie w tali i krzyczał moje imię rozpaczliwie.
Spróbowałam otworzyć oczy, był to wielki wysiłek, ale udało mi się. Przez ułamek sekundy zobaczyłam twarz ... Syriusza.